photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 29 MARCA 2011

Chłód przeszył mi ciało.Okrywam sie bardziej grubą kołdrą.Niestety jak widać to nie zimno jest sprawcą chłodu.To chłód płynący z serca...z pustki jaką w nim czuje.Układam sie na plecach i zaczynam rozmyślać chodz wcale tego nie chce.Dlaczego nie można tak po prostu zapomnieć o wszystkim ?Luke....ten którego poznałam niedawno,ten ktory byl synonimem idealu i perfekcji,w oczach tych ludzi jest tylko ''brudnym kundlem''.Ci ludzie..ta rodzina ktora nagle zjawila sie w moim zyciu....Charlie,to oni pokazali mi kim jestem.To oni przy mnie byli,nie traktowali jak jakas gorsza tylko jak rowna sobie.A moze robili to tylko po to by spłącic swoj dlug do mojego ojca i matki ?

Nagle ktos zaczyna pukac w drzwi.

-Prosze...-zapraszam zaspanym głosem do srodka.

Drzwi otwieraja sie i staje w nich postac dziewczyny.Jest mniej wiecej moim wieku.Gdy tylko mnie zobaczyla pisnela i uklonila sie nisko.

-Madame prosi panienke na sniadanie....-glowe ma spuszczona nisko tak jakby bala sie na mnie spojrzeć-A ja mam pani pomoc w ubraniu sie panienko...

-Potrafie sama to zrobic....nie potrzebuje pomocy.-burknełam niezbyt grzecznie.

-Ale madame kazała mi dać pani sukienke panienko i paniece pomoc zeby panienka....

-Dobrze juz dobrze...-ustąpiłam bo w jej oczach zebrały sie łzy.

Dziewczyna podchodzi blizej a na rekach ma koronkowa dluga suknie i gorset.

-To...to dla mnie ?-pytam lekko zdziwiona.

-Tak,panienko madame przeprasza ze ciuch sa takie brzydkie...w pozniejszych godzinach uda sie z panienka do sklepu zeby panienka mogla...

-Przesań tak mówić !!-krzyknelam troszke za glosno.

Dziewczyna drgneła,ale za chwile spościłą glowe i zaczela mowic.

-To moj obowiazek...spelniac twe rozkazy panienko...

-Dobrze wiec...moj pierwszy rozkaz jest taki bys mowila mi po imieniu,nazywam sie Klara a ty ?

-Ja....ja...Libby-jest bardziej przestraszona niz wczesniej.

-Świetnie....a teraz chciała bym sie umyć jesli pozwolisz...

-Oczywiscie,oczywiscie....-i reka wzkazuje na lazienke.

Woda...działa jak odżywczy balsam.Zmywa strach,zmywa ból,zapominam o wszytskim podczas tej krótkiej kąpieli.Gdy wychodze z łazienki nadal pogrążona w cudownym uczuciu zupelnie nie zauwazam Libby a ona najwyrazniej mnie.

-Libby jestem juz goto....-urywam.

Dziewczyna siedzi na krzesle i lekko gladzi koronki czarnej sukni tak,jakby byla najdroższym skarbem.Gdy tylko slyszy moj glos zrywa sie jak poparzona.

-Jej wstapialosc!! Blągam,blągam niech pani nie mowi Madame!!...-pada mi do stop i placze trzesac sie-Ja..ja nie moglam sie powstrzymac...a ona jest taka piękna...taka piękna,moja rodzine nie stać bo ja jestem pół krwi jej wspaniałość...Niech pani nie mówi błagam !!

-Libby uspokoj sie i wstań !

Dziewczyna podnosi sie,ale glowe ma spuszczona.Dopiero teraz zauwazam jaka jest sliczna.Na jej zaplakana twarz spadaja dlugie,kruczo czarne wlosy.Oczy ma wielkosci kasztanow i takiego koloru co idealnie pasuje do ciemnej karnacji.Mogla by wyglada jak jakas zachodnia ksiezniczka gdyby nie to ze jej ubrania sa połatane i brudne od kurzu.

-Libby...to normalne....ja też pochodze z biednej rodziny,moja przyszywana mame nigdy nie bylo na nic stac wiec gapilam sie bez konca na drogie ciuchy...az dowiedzialam sie kim jestem naprawde.

Podnosi glowe i usmiecha sie.

-Słyszalam...ze pochodzisz z tamtego swiata ale nie wiedzialam ze bylas biedna...-przeciera oczy ręką-Żałuje że  dotykalam tej sukni...mi nie wolno,Madame uwarza ze jesli chce dotykac czego kolwiek w tym domu mam nosic rekawiczki zeby nie pobrudzic niczego swoim zmieszanym i nie czystym dotykiem...madae brzydzi sie brudna krwia.

-Mysle ze moja babcia zmieni zdanie-wchodze za parawan i ubieram zwykle jeansy i bluze-A suknia jest twoja...-uśmiecham sie.

-Pani...jej wspaniałość...ja nie moge...nie moge-znowu zaczyna plakac.

-Przestan plakac bo sie rozmysle!-puszczam jej oko-A teraz umyj sie ładnie i przymierz ja,jak zjem sniadanie to tu wpadne i poszukamy jakis ladnych dodatkow.

Libby znowu zaczyna plakac...tym razem sa to lzy szczescia.

-Klaro...-zatrzymuje sie na chwil, jakby nad czyms myslala-Klaro,jestes najwspanialsza,najcudowniejsza i najszlachetniejsza istota na swiecie...-Rzuca mi sie na szyje i zupelnie znika w niej postac tej zawstydzonej dziewczyny ktora przyszla tu pomoc mi sie ubrac.

-Juz dobrze,dobrze-uśmiecham sie rownie promiennie jak ona-Tylko mnie nie duś !

Opuszcza rece,kiwa glowa i biegnie w strone lazienki.Przygladam sie jej przez chwile a potem sama wychodze z pokoju i kieruje sie w strone jadalni.Dopiero teraz zauwazylam jak bardzo bogaty jest dom.Wsyztko zdaje sie byc oblane zlotem.Moja sypialnia jest na pierwszym pietrze wiec doskonale widze parter i olbrzymia zlota fontanne ustawiona na jego srodku.Wookol kreca sie prze roznie ludzie ktorzy spogladaja na mnie i klaniaja sie.Dom ma chyba ze sto pięter bo patrzac w gore zaczyna mi sie robic nie dobrze na mysl o tych wysokosciach.W końcu je znajduje-olbrzymie drzwi za ktorymi,jak mysle jest jadalnia.Otwieram je i zamieram..Olbrzymia sala-tak jak inne,oblana jest zlotem a wszedzie kreca sie przerozni ludzie,serwujac dania.Na koncu ogromnego stolu sa tylko dwa krzesla i jedno zajmuje babcia.Podchodze w jej strone nie pewnie.

-Klara !!-wykrzykuje radośnie i omal nie przewraca pucharu z winem-Jak cudownie ze jestes !!

Chyba zapomniala o wczorajszych wydarzeniach i w ogole ma dobry humor bo nawet nie zapytala o stroj.

-Siadaj tu szybko i mów na co masz ochote ! albo nie -przerywa-sama ci cos zamowie i powiesz czy ci smakuje,zobaczymy czy masz rodzinny gust kulinarny ! Keler do mnie !!

Natychmiast stawia sie szczuply mezczyzna ubrany w lekko za duzy frak.

-Poprosze moj ulubiony przysmak dla tej panienki-puszcza mu oko.

Natychmiast tuz przedemna ląduje misa z czyms podobnym do tarty cytrynowej z lodami waniliowymi,tak tez smakuje.

-I jak ?-pyta po chwili babcia nalewajac sobie jeszcze odrobine wina-Smakuje ?

-Taaak...jest prze pyszna-uśmiecham sie.

-To świetnie ! Najedz sie dobrze a pozniej pojdziemy na zakupy...To znaczy ty pojdziesz,z jakas opiekunka bo ja nie mam czasu-znaczaca przewraca oczami.

-Pójde z Libby...jest calkiem mila...-znow sie usmiecham.

-Prawda ?Aż nie chce sie wierzyc ze jest pół...ale nie warto mowic o tym przy jedzeniu bo to psuje smak potraw,musze juz isc kochana...Bierz co chcesz z kazdego sklepu jaki zobaczysz...w kazdym mam swoj udzial-puszcza oko i wychodzi z sali.Po posilku ja tez opuszczam sale i ide do swojego pokoju.Libby paraduje przed lustem ubrana w suknie.Teraz naprawde przypomina ksiezniczke...

-Libby pojedziesz ze mna na zakupy ?-pytam w koncu.

Przestaje sie kołować przed lustrem i patrzy mi prosto w oczy.

-Panienko...uczynila pani z tego dnia najpiekniejszy dzien w moim zyciu !! Zakupy w tych wszystki drogich sklepach....och Klaro !!-piszczy i podskakuje z radości.

-Taaak...to swietnie ale musze cie prosic o przysługe...

-Proś o co tylko chcesz Klaro,zrobie wszytsko,wszystko bez wyjatku !!-usmiech sie i znowu zaczyna kołować.

-Czy mogla bys...na te zakupy...pojsc sama ? To zanczy bezemnie....bo ja musze cos zalatwic.

Przestaje tanczyc i patrzy na mnie z pelnym zdziwieniem.

-Klaro...kto normalny...przepraszam za slowo...kto normalny rezygnuje z zakoupow w najlepszych sklepach ?

-Musze sie z kims zobaczyc jesne ? Mozesz brac wszytsko co tylko chcesz w jakich sklepach chcesz-powtarzam slowa babci-A połowa jest twoja !!

Teraz patrzy na mnie z calkowitym zdumieniem.