Zdjecie znow z wycieczki w Ardeny. Wciaz wspominam ten genialny weekend. Niby tylko dwa dni, a wrazen jak z tygodnia! Na tym zdjeciu macie Dominika (innego), Macka, i jakichs uczniow stojacych w kolejce po picie, bo szlismy kilkanascie km w taki upal bez prowiantu. A mi Marta postawila kakao :D szkoda ze gorace-_- xD
No, znow jest do bani. Humor niby ok, ale jakas czescia wciaz mysle, co teraz z nami bedzie. Olewa mnie, a ja jego. Caly tydzien sie nie odezwal, bo 'nie ma nic na karcie'. Ma kieszonkowe, moze doladowac. Jednak nie widzi chyba w tym sensu. Tydzien temu slyszalam wykret 'bo nie mam czasu na lazenie po sklepach'. Do nocnego juz by poszedl jak psa wyprowadza. Jesli to ma tak wygladac, dziekuje za zwiazek. Myslalam, ze bede miala oparcie, i mialam. Do czasu. To przykre. Mysli, ze jak ma wymowke to mu wybacze i bedzie cacy ok. Nie, nie tym razem. I jestem ciekawa jaki wykret uslysze jutro co do niedzieli. Nawet nie bede o nia pytac. To nie ma sensu.
Dostanie ostatnia szanse.
To smutne...