Nawet nie wiem, kiedy uciekły mi wakacje. Jest już tak "późno", że zaczynam się martwić o swoje miejsce w czasie. Za daleko w tyle zostałam i trzeba nadrobić zbyt dużo. Jak na razie tego w ogóle nie żałuję. Jestem niesamowicie szczęśliwa- tak, udały mi się te wakacje. NAwet na sam ostatek są plany. I właśnie ten ostatek jest najlepszy.
Nie wyobrażam sobie tego roku szkolnego. Przeraża mnie sama wizja jego początku.
Teraz brakuje mi czegoś konkretnego. Zdecydowania, jasności i zrozumienia. Mam zamiar na to czekać do końca życiaa chyba... I choć porywam się z motyką na Słońce, to niebardzo mnie to zniechęca. Dziwna sprawa. Jednak można skazać się umyślnie na cierpienie.
"[...] I że po prostu BĘDZIE, nawet jeśli nie MÓJ, to PRZY MNIE."
https://www.youtube.com/watch?v=9p170T-98wo&list=LLB0CCdKLbcT3ba08FwC-nPQ&index=23
Chyba niewiele mogę dziś zrobić. Patrzę w przeszłość z drżeniem serca. Obecnie jest prawie szczęśliwe. A moja nadzieja jest starą, naiwną idiotką.