Bau cziki bau bau! 

Sweet fociaszka klasowa.

     Są zajebiści, tak jednym słowem. Wszyscy inni, ciągle jakieś spiny, ale lubię ich! Dzisiaj wszyscy razem stwierdziliśmy, że szkoła to jednak nie dla nas i po 3 lekcji wyszliśmy i na tramwaj, hej przygodo! Wszyscy posrani, że ktoś nas zauważy, ale udało się i dojechaliśmy. W tramwaju wielka dyskusja, gdzie jedziemy, ale ostatecznie pojechaliśmy na centrum, z zamiarem pójścia do Konrada, część poszła, a my z dziewczynami wstąpiłyśmy do Rossmana, pokupowały szamponetki i póżniej do reszty, wyszli od Kondzia, zachciało im się pić, więc od sklepu, do sklepu ale w końcu tego co chcieli nie zdołali kupić xd. Później znowu zamieszanie, gdzie idziemy? Na fontanne, na bagry, na dach, do maka... W końcu się rozstaliśmy, część zawędrowała na bagry, a my do maczka... Ja wypiłam tylko szejka i coś czuję, że to nie była za mądra decyzja, taki gorąc i teraz proszę bardzo, gardełko, katarek, a nigdy nie pojmowałam jak można się zaziębić w  taką pogodę!  Później autobusik i do domu, dowiedziałam się też, że nie sprawdzali obecności, więc te dwie godziny nieobecności zostały nie zauważone i Julka nie bedzie miała kapy haha ;d! <3 chwilę pozamulałam i na spontanie z Rybakiem, moją girlfriendą do Plejady, wyprzedaaaże *.* To nic, że kompletnie niczego nie kupiłam! Pogadały, zjadły romantyczny deserek i wróciły do domu. W niedzielę może nad jakąś wodę? Zobaczymy jak będę się czuła. Ale na wtorek muszę wyzdrowieć, bo klasowe wagary kochani! Tym razem na cały dzień, bo 8 godzin siedzieć w szkole to przegięcie, zdecydowanie!

Jutro też coś miało być, ale czuję, że rozkłada mnie to choróbsko, wiec chyba nic z tego... Zobaczymy rano!