Tydzień w Turawie był bardzo dobrym tygodniem!
Wyborowe towarzystwo, fajni ludzie z Bierunia!
W poniedziałek 14km do WOPRu, powrót łódkami.
We wtorek park dinozaurów w Krasiejowie, co widać na zdjęciu.
Środa w ośrodku, po kolana w jeziorze, podchody, które dla mnie już musiały zacząć się jakoś wystrzałowo! Nie ma to jak poślizgnąć się na szyszkach, lecieć, lądować jak samolot na kolana, dwa razy uderzyć głową o ziemie, ocalić alfe i wyhamować na 20cm przed słupem. Wszystko było ok tylko nie lewe kolano, ale na drugi dzień było o niebo lepiej.
Czwartek to już Opole. Piątek dzień w ośrodku. Niespodziewane podziękowanie za pstrykanie migawką co mnie strasznie wzruszyło. Koszulka jest cała podpisana przez obozowiczów i jest fantastyczną pamiątką.
Mam nadzieję, że spotkanie na temat którego doszły mnie słuchy wypali, bo fajnie byłoby się z wami spotkać ponownie:)
Wielkie dzięki dla Łukasza i Marty (wiecie za co!), dla Madzi, Oli za wytrzymywanie z nami w jednym pokoju!, dla wszystkich ludzi, którzy byli z nami na obozie!
Wiem, że będziemy to wszystko długo wspominać.
Już jakoś dziwnie się czuje, że w tym roku nie będzie PO ani WOSu z panem Rossem. Mimo wielkiej radości, nastąpiła u nas późniejsza obawa otrzymania jeszcze bardziej rygorystycznego nauczyciela.
A na środę bakłażan dla Ady.
I mimo, że nie chce szkoły i nauki to miło jest widzieć znajome twarze i z wami rozmawiać!