Tak przeglądałam swoje wpisy w pamiętniku.
Wszystkie notki bez wyjątku przepełnione są jego osobą.
Radość przeplata się z przygnębieniem. Nadzieje to są zdmuchiwane to znów wracają ze zdwojoną siłą.
Rzecz w tym, że na stałe wszedł do mojego życia i za nic nie chce go opuścić. Nawet nie zauważyłam kidy stał się dla mnie codziennością. Teraz jest jak tlen. Potrzebny do życia.
Cholernie tęsknię za tymi małymi spotkaniami w szkole, kiedy nagle wszyscy przestawali istnieć i widziałam tylko jego. Za tymi smutnymi niebieskimi oczami, dołeczkami w policzkach i cudownym uśmiechem, który sprawiał że czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie. Brak mi tego momentu w którym mogłam się do niego przytulić, bo podczas tych krótkich chwil miałam wrażenie że mam wszystko. Cały mój świat był w zasięgu moich ramion.