photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 LIPCA 2015

Stało się.

Stało się. Wiedziałam, że to w końcu nastąpi, ale itak było to dla mnie zaskoczeniem. Żyłam dla kogoś, a teraz wszystko wymknęło mi się z rąk. Cały świat wypadł i tak bardzo nie mam sił by go zbierać. Poczekam. Będę czekać tak długo jak starczy mi sił. Był mężczyzną który przywrócił mnie do życia, a teraz tak powoli to życie mi zabiera. Ale to nie Jego wina. To ja. Ja jestem zbyt wymagająca, zbyt zazdrosna, zbyt krucha. Zatęskniłam za "światem kruchych rzeczy" ale na szczęście w porę się opamiętałam. Niby nic się nie zmieniło, a itak czuję olbrzymią piekącą pustkę w sobie. Czy mam jeszcze nadzieję ? Tak mam, resztki tlą się gdzieś, aczkolwiek już nigdy niczego nie będę pewna. Boję się dotyku. Najbliższych osób. Od wczoraj przewinęłam się przez tak wielką liczbę ramion, a itak za każdym razem reagowałam lękiem i musiałam bardzo mocno trzymać się podłogi, aby nie upaść. Chyba gdzieś to przeczytałam. Obawiam się, że wraca dawna JA. Od wczoraj, od godziny pietnastej płaczę średnio co 10 minut. Łzy po prostu ciekną mi po twarzy, a ja tak bardzo nie mam sił by je ocierać. Każdy posiłek, który dostarczę swojemu organizmowi ucieka z niego po średnio 15 minutach. Mogę palić. Palenie przynosi chwilową ulgę. Oddychanie bez nikotyny jest trudniejsze. Dostałam się na studia, powinnam być w euforii szczęścia, a ledwo chodzę po domu, z rozmazanym makijażem i rolką papieru toaletowego (po opróżnieniu czterech paczek chusteczek, doszłam do wniosku, że papier będzie wydajniejszy - oh, ekonomistka za mnie) Wczorajszą noc spędziłam u przyjaciółki, w mieszkaniu w którym zaledwie pięć miesięcy temu byłam z Nim. Uh, zbędne dobijanie mnie. Nasze zdystansowanie trwa zaledwie ponad dobę, a już czuję, że to mnie wykańcza. Ale spokojnie. Grzecznie poczekam. Może faktycznie to pomoże, a może tylko jeszcze bardziej zepsuje. Nie wiem. Nic nie wiem. Chyba zbyt bardzo mnie to jeszcze boli by cokolwiek kalkulować. Jeśli jednak coś pójdzie nie tak, jak to ładnie wczoraj określił jeden z moich rozmówców, będzie to NIEHUMANITARNE. Tak, to dobre określenie. Nie czuje się kobietą. Teraz czuje się nic nie wartym czymś, co w domyśle miało być kobietą. Znów zaczęło się branie garści tabletek - by przeżyć dzień i tabletek - by przetrwać noc. Tak bardzo się boje, że Chłopczyk wróci. Zniknął dzięki Niemu, teraz ma idealną okazję, by uderzyć znów. Lecz tym razem jestem zbyt osłabiona by walczyć. Chłopczyk może zrobić ze mną wszystko. Już mi to obojętne. Jestem zbyt wyczerpana kiepskim snem, brakiem wystarczających ilości kalorii, łzami i drżącymi dłońmi. Ale dzięki temu czegoś się nauczyłam i nie mówie tu o "Preludium e-moll" F.Chopina, które nota bene świetnie się gra z tak fatalnym nastrojem. Teraz pozostało mi czekać. Czekać na decyzję. Czekać na zachowanie. Czekać, aż leki zaczną działać. Obraz powoli mi się rozmazuje, co oznacza, że hydroksyzynka zaczęła działać. Nie wiem dlaczego to tutaj napisałam. Może potrzebowałam się wygadać, a tu czuję się w miare anonimowa. Nie wiem. Tak naprawdę jestem przerażona.

Spokojnej nocy czytelniku tych wypocin.

Wyśpij się.

Pragnę odpłynąć.  

Zła noc. 

Zly dzień. 

Kawa dobra.