Obudziłam się, a raczej zostałam obudzona przez Berta około godziny 7 rano. Czasami to mam ochotę zabić tego psa. Chociaż jest wiele innych osób, które powinny zniknąć z tego świata. Pies jest jedynym z normalnych towarzyszy mej tułaczki. Trochę oszołomiona postanowiłam wstać i powoli przygotować się psychicznie do dzisiejszego dnia. Ciotka jeszcze pewnie śpi, śniąc o swoim mężczyźnie na białym koniu(nie zapominając o lśniącej zbroi), więc raczej nie mogłam liczyć na jakiekolwiek słowa otuchy. Postanowiłam wziąć zimny prysznic, który trochę mnie pobudził. Śniadania niestety nie zjem, bo nawet nie ma z czego go zrobić. Spojrzałam na zegarek. Dopiero 8. Zaczęłam robić się głodna, więc postanowiłam przejść się z Bertem na kurzelnie. Było dość mokro, ale deszcz już ustąpił. Ubrałam moją wiatrówkę i chwyciłam smycz psa. Już wiedział co się kroi i zaczął energicznie merdać ogonem. Zajrzałam dyskretnie do ciotki. Śpi jak zabita. Po cichu ubrałam buty i wyszłam z Bertem przed dom, zamykając je na górny zamek. Kurzelnia była stosunkowo dość blisko mojego domu, więc 10 minut spaceru i byliśmy na miejscu. Wzięłam głęboki oddech i wkroczyłam na ruiny dawnego budynku. Lekki uśmiech zawitał na mojej twarzy. Dawno tutaj nie byłam. Oparłam się o ścianę i puściłam Berta ze smyczy. Pies w pewnym momencie zaczął biegać po starych deskach i cegłach, tarzał się w rozkruszonym wapnie. Nigdy nie miał takiej radochy jak dzisiaj. Siedząc, wdychałam świeże powietrze i delektowałam się ciszą. Minuty mijały i straciłam poczucie czasu. Nagle poczułam wibracje w prawej kieszeni. O dziwo to był mój budzik. Powolnym ruchem pomachałam w stronę Berta. Przypięłam smycz i wróciłam do domu. Zdjęłam niechlujnie buty i poszłam po listę zakupów i pieniądze. Ciotka jak spała tak spała. Zostawiłam Berta w moim pokoju i nalałam mu czystą porcję wody do miski. Biedakowi chciało się strasznie pić. Pogłaskałam go na pożegnanie i przymknęłam drzwi. Po raz kolejny dzisiaj zamknęłam dom i poszłam w stronę najbliższej apteki zgodnie z moim planem. Byłam na miejscu po 20 minutach. Przy kasie stała starsza pani przybrana w biały fartuch. Bez żadnych problemów sprzedała mi napisane na kartce leki. Pożegnałam się i kolejnym punktem moich zakupów była jakakolwiek budka ze zniczami. Odnalazłam ją po 10 minutach poszukiwań. W środku niej było mnóstwo kolorowych i ozdobnych zniczy jak i wkładów do nich. Kupiłam 2 duże, czerwone i 1 biały znicz. Pierwsze wkłady i zapałki gratis. Niesamowita okazja. Kiwnęłam głową i odwróciłam się gwałtownie. Nagle poczułam jak spadam wraz z ostatnim zakupem na ziemię. Trzask i okropny ból. Moja lewa ręka uderzyła prosto na znicze, tworząc z nich milion kawałków. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach i poczułam dotyk na moim ramieniu.
- Ale ze mnie debil! Przepraszam, przepraszam. Wszystko dobrze? Jezu, odezwij się!
Powoli próbowałam się odwrócić, a kiedy to nastąpiło doznałam szoku, który spowodował,że nie mogłam wydobyć w tamtym momencie żadnego słowa.
P.S. Dzisiaj troszkę mniej, ale zapewniam, że następna część będzie obfita Lajkujcie i komentujcie
Inni zdjęcia: Dylemat ? ezekh114Mola. ezekh114:* patki91gdPodobny ? raffaelloJeszcze Panna purpleblaack... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24