Przebudziłam się o 4 w nocy z okropnym bólem brzucha. Bert spokojnie spał. Wywnioskowałam, że to może być wina tej mrożonki. Poszłam po aspirynę i szklankę wody. Podniosłam pudełko z klusek, które okazało się być przeterminowane... I wszystko jasne. Ciotka chrapała w swoim pokoju i coś mamrotała przez sen. Usiadłam,połknęłam tabletkę i postanowiłam przeczytać kilka kartek książki w moim pokoju. Powieść coraz bardziej ciekawiła i wymuszała na mnie przeczytanie kolejnej kartki. Jednak ból powoli ustępował i położyłam się licząc na szybkie zaśnięcie. Ostatecznie przespałam prawie cały ranek. Wstałam, umyłam się, ubrałam i postanowiłam pójść z psem na spacer. Był chłodny i mglisty dzień. Naprawdę czy w tym miasteczku nie ma innejpogody? Założyłam ulubiony płaszcz i zapięłam smycz przy obroży Berta. Dzisiejsza trasa jest następująca: Greene Street, High Route i wyjątkowo dzisiaj park. Nigdy nie lubiłam tam chodzić. Kręciło się tam kilku nieprzyjemnych ludzi,ale wyglądałam na tyle odstraszająco, że nie mieli odwagi podejść. Tak naprawdę gdybym została zaczepiona lub zaatakowana nie potrafiłabym się obronić. Bert byłby jedynym moim obrońcom. Miałam szczęście, dziś park był pusty. Spuściłam Berta ze smyczy , w końcu należy mu się coś od życia. Ja postanowiłam usiąść i delektować się wilgotnym powietrzem. Pies rozkoszował się różnorodnością drzew, gdy nagle usłyszałam piosenkę Adele. To był mój telefon. Ciotka się przebudziła. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zadzwoniła do mnie. Najprawdopodobniej czegoś chce, a że nie byłoby mnie w pobliżu, trzeba czasami użyć klawiatury telefonu. Zawołałam Berta i bez żadnego pośpiechu zmierzyliśmy do domu. Słońce zaczęło się przebijać przez chmury. Weszłam do domu i usłyszłam z kuchni wrzask ciotki:
- Gdzieś ty do cholery była?! - krzyczała
- Poszłam z psem na spacer jak codziennie... - odpowiedziałam z nutką chamstwa w głosie
- Oczywiście. Po pierwsze czemu w zamrażarce nie ma mojej mrożonki? Po drugie lodówka i apteczka jest pusta, a po trzecie jutro nie będzie mnie w domu - powiedziała na jednym wydechu ciotka
Szczerze, żałuje, że zjadłam tą mrożonkę. Nie ja teraz musiałabym użerać się z bólem brzucha. Po krótkim namyśle odpowiedziałam, kłamiąc:
- Wyrzuciłam ją, bo była przeterminowana. Zawartością apteczki i lodówki powinnaś ty się zajmować bo wkońcu TY tutaj zarabiasz.... - nagle urwałam
- Proszę, proszę. Widzę,że jednak umiesz czasami używać umysłu: do myślenia jak i pyskowania. Masz ten cały zasiłek od tatusia nie? To rusz się na pocztę a przy okazji do sklepu. - powiedziała z wrednym uśmiechem na twarzy.
Po tych słowach, trochę posmutniałam. Prawda, dostawałam zasiłek po zmarłej osobie. Ale zazwyczaj ciotka zgarniała go przede mną i wydawała na swoje " sprawy cierpiące zwłoki". Ta kobieta zauważyła, że trafiła w mój najsłabszy punkt, po którym zawsze nie potrafię się wypowiedzieć.
- Idę dzisiaj na randkę - wtrąciła dumnie
"Idź i nie wracaj"- pomyślałam złowieszczo i zamknęłam się w pokoju myśląc co dalej zrobić.
P.S. Zmieniłam rozmiar :P O inne uwagi niedotyczące treści proszę zgłaszać :)
Inni zdjęcia: Dylemat ? ezekh114Mola. ezekh114:* patki91gdPodobny ? raffaelloJeszcze Panna purpleblaack... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24