Jeszcze ze dwa miechy i będzie szpagat :3, a za kilka dni żegnam się z różowymi włosami.
***
Spoglądam w swoje wnętrze, a moje wnętrze spogląda we mnie. Koegzystujemy w tej symbiotycznej relacji już spory kawałek czasu. Ciemność dnia i jasność nocy. Czuję się w nocy bliżej wszechświata, bo przecież wszechświat jest ciemny. Rozjaśnia to moje istnienie.
***
Spokojnym swym istnieniem zainteresowała mnie. Samotna kropka na podłodze, pozazdrościłam jej.
To pasjonujące, jak mój świat potrafi się zejść do zwykłej kropki. Co się stało że akurat ona jest dla mnie wyjątkowa na podłodze pełnej kropek? Jak moje życie i przypadki się potoczyły że jesteśmy dla siebie wyjątkowi? Że usiadłam tak, że ona akurat w całej swej prostocie jest na mojej lini komfortowego wzroku. Jestem wyjątkowa dla tej kropki, bo się nią interesuję, tym sprawiam że jej byt ma znaczenie dla kogokolwiek. Dla kogokolwiek czyli mnie. Jestem wyjątkowa dla kawałka brudu na podłodze. Jestem wyjątkowa dla kawałka wszechświata, a on jest wyjątkowy dla mnie. On mnie skłonił do tej dywagacji, co odbije się piętnem na moim jestestwie. Spoglądamy na siebie, dzieli nas jedna wartość wektorowa zaledwie. Do kogo idziesz kropko.
Tak bezczelnie się panoszę z moimi wizjami świata. Każdy przecież powinien mieć prawo wybrac własny powód żeby mną gardzić.
Jestem przypadkiem na ziemi, przypadkiem zjawiska znanego mojej kulturze jako człowiek. Dzień zmywa ze mnie myśli egzystencjalne, wypłukuje strach, który wlewa się we mnie czarną gęstością nocy. Przyznam szczerze, że moje istnienie jest dla mnie niemożliwe. Mówiąc moje istnienie mam na myśli istotę mojej świadomości, którą lokuję błędnie lub nie, w mózgu. O ileż łatwiej by mi było gdybym ja wiedziała, czym ja jestem. Jak my, ludzie jesteśmy w stanie kreować abstrakt? Wymyślać znaki, litery, słowa, wymyślać koncepcje, fantazje i wiersze. Jak to możliwe i dlaczego czujemy taką potrzebę? Czy nie jest to wychodzenie poza biologiczne ramy? Nikt mi nie wmówi, że moja percepcja, moja wizja świata, przyczepiona jest do tych kilku komórek jakąś większą siłą. Jesteśmy zbiorem cząstek energii, połączonych ze sobą siłami, które nie powinny istnieć. Czy nie świadczy to więc o tym, że jesteśmy zagęszczeniami energii, naokoło której jest pustka? Można dojść do wniosku, że jesteśmy pustką. Z kwarków i elektronów się składam, z sił, tylko gdzie ja w tym? Jak daleko lub blisko od tego zaczynam istnieć? I co z tą pustką pomiędzy?
Z pewnego przybliżenia. Mikroskopów elektronowych i absolutu właściwie nie ma, i nie było mnie.
Pomnożona przez tą pustkę, jak przez zero daję pustkę. Znasz mnie.
***
Tańczyć chcę! <3