just love, część 187.
-Cześć... - szepczę, budząc się.
Damon całuje mnie na powitanie. Unoszę głowę i zauważam, że nie jestem w swoim domu, jak i Damona. Jesteśmy w... Seattle.
-Seattle! - krzyczę i jednocześnie wstaję. -Kiedy? Jak? Nic nie pamiętam! - zwracam się do niego.
-Byłaś zmęczona, bardzo. Po prostu wsadziłem Cię do auta i pojechałem. - staje naprzeciwko mnie.
-Dziękuję. Kocham to miejsce. - uśmiecham się. -Ale... Nie boisz się Klausa i jego zemsty o Rebekah? - pytam.
-Staram się o tym nie myśleć. - odpowiada.
-Jeżeli będzie chciał Cię zabić, to go zwyczajniej zaszantażuję swoją śmiercią. - wzruszam ramionami.
-Ktoś o mnie rozmawiał? - zza drzwi odzywa się głos Pierwotnego, który po chwili wkracza do pokoju. -Witajcie. - uśmiecha się ironicznie.
Damon zasłania mnie swoim ciałem.
-Kto zabił moją siostrę? - pyta Klaus. -Ty nie mogłeś tego zrobić, ponieważ sam byś umarł, więc? Kto ją zabił?
-Jakiś facet. Zauroczyłem go. - odpowiedział Damon z obojętnością, kłamiąc.
-Nie ujdzie Ci to na sucho. - przybliża się do niego.
-Czego chcesz? - staję przed Damonem.
-Miłość, miłość, miłość. Czyż ona nas nie niszczy? - krąży po pokoju. -Spójrzcie na siebie. Zobaczcie, jak ta miłość Was niszczy. - kontynuuje, a ja zerkam na Damona. -Gdy tylko jedno odejdzie, drugie umrze z samotności. Czy to ma sens? - nagle w wampirzym tempie przytrzaskuje Damona do ściany i wbija mu rękę w klatkę piersiową.
-Nie! Klaus! Nie! - krzyczę.
Biorę do ręki szczotkę, leżącą na komodzie i zbijam nią wiszące na ścianie lustro. Chwytam jeden z największych kawałków szkła i przykładam sobie do brzucha.
-Spróbuj, a wykrwawię się na śmierć. - ostrzegam go.
-Nie zrobisz tego.
-Miłość nas niszczy, tak jak powiedziałeś. Ja nie mogę bez niego żyć. Umrę razem z nim. - dotykam szkłem koszulki.
-Elena... przestań. - dyszy Damon.
-Dalej. Zabij siebie samą. Pokaż, jak bardzo zniszczyły Cię Twoje uczucia do niego. - warczy Klaus. -Zrób to! - krzyczy.
Klaus zbliża się ku wyrwaniu serca Damona. Bez chwili przemyślenia wbijam w brzuch cały kawałek szkła i upadam na ziemię z bezwładnością.
Budzę się z ogromnym bólem głowy. Siadam na łóżku i obok siebie zauważam Damona.
-Co się stało? - pytam, zasłaniając twarz, czując rażące słońce.
-Umarłaś. - mówi.
Patrzę na niego z osłupieniem. Więc... znowu jestem wampirem? Przechodzę przemianę?
taka beznadziejna, bo dawno nie było. kompletnie nie mogłam ułożyć zdań i wgl. jest lipnie, ale jest.
Inni zdjęcia: Niema wody na pustyni bluebird11.. fuckit2296Słonecznik suchy1906P. wanderwar:) nacka89cwaStolik acegJa patki91gd;) patki91gd100. patki91gdJa patki91gd