photoblog.pl
Załóż konto

St. Vincent, Open'er 2025

 

 

 

~*~

 

 

 

 

Tyle się działo, że mam dzisiaj oficjalnie niesamowity zjazd emocjonalny.

Kiedy już dochodziłam do siebie po Open'erze, spotkała nas ogromna tragedia jaką była absolutnie niespodziewana śmierć naszego małego koteczka Stasia.
Gwałtowność tego wydarzenia sprawiła, że mój umysł dość dziwnie na to zareagował - póki nie jestem w domu, póki oczy nie widzą a serce nie czuje, to udało mi się żyć przez kilka dni zupełnie normalnie.

Do dzisiaj. 

Dzisiaj wszystko jest inaczej.
Przytłacza mnie ilość rzeczy które muszę wykonać, przystłacza mnie brak odpoczynku, nieciekawa sytuacja w pracy, przytłacza mnie brak Stasia, przytłacza choroba Maszy, a najbardziej przytłacza to, że muszę/chcę jutro wrócić do domu.

Nie wiem czy dam sobie z tym radę, a noce będą dla mnie bezpieczne.
Już bardzo długo było dobrze i ,,normalnie" ale takie momenty w życiu na nowo uruchamiają w moim umyśle kołowrotek pułapki.

A więc do tego wszystko doszedł jeszcze po prostu strach.

Szczerze mówiąc, może po prostu mam dalej kaca i figle są takie, bo jeszcze się odpowiednio nie zregenerowałam.

 

 

W sobotę byłam na ślubie przyjaciela i myślę, że w sumie był to jak do tej pory najważniejszy ślub w moim życiu.

To żadna nowość, że jestem sentymentalna, więc gdy żeni się ktoś kogo znam dobrze 15 lat to jasne, że emocje wezmą górę.

Cieszę się przeogromnie i wiem, że nie mógł lepiej trafić.

 

Czuję ogromny kontrast między ślubami i weselami na których byłam w rodzinnym mieście, a wszystkimi ,,wyjazdowymi".

W moim odczuciu wszystkie lokalne imprezy były na zasadzie ,,odbębnijmy to i najebmy się", a w tych drugich cóż, same twarze tych osób powiedziały mi więcej niż tysiąc słów.
Można wynająć najdroższą salę w regionie i zaprosić 100 osób, ale autentyczności kupić się nie da.
A te śluby były autentyczne.
I nauczyły mnie po raz kolejny tego, że nawet nie ma co ślubu brać, gdyby miało tego wszystkiego zabraknąć.

 

 

W sobotę czeka mnie kolejna impreza, ale raczej ,,będę chora".

Już jestem, z przejęcia przed weselem roku rozchorowałam się prosto w dzień zero.

Melancholia, stres i przytłoczenie odmawia mojej głowie posłuszeństwa, chyba bym musiała zwariować, żeby jechać specjalnie na tę imprezę i to taki kawał pociągiem.

Postanowione.

 

 

Zawsze też w takich chwilach rozważam nad obecną swoją sytuacją.

Co będzie dalej?
To wszystko albo trwa już za długo, albo dopiero się zaczyna.
Czas pokaże, choć mam wrażenie że zaczyna mi go brakować.
Pierwsza młodość już za mną, tego nikt mi nie odda.

 

 

 

 

Nie daje mi wytchnienia
I nie pytaj mnie, jak żyć
Czy długo będę z ciebie kpić
Trawa wciąż jeszcze zielona
Moja miłość jest szalona
Teraz mówię sercu, aby sercem było
Ta noc do innych jest niepodobna
I leżę cicho, cicho przy twym boku
Godzina mija za godziną

Dodane 1 dzień temu
85

Informacje o deadweather


Inni zdjęcia: Mokry ślizg bluebird11Kos jerklufoto:* patrusia1991gd:) harrypottergallery:) harrypottergallerySynuś nacka89cwa:* patrusia1991gdKról Lew patrusia1991gdOwoc miłości... harrypottergalleryKawa najlepsza na wszystko! :) harrypottergallery