Justice, Open'er Festival 2025
~*~
Boże, przeżyłam.
A co najlepsze, było to warte tych pieniędzy, czasu, bólu.
Bo ból był, już pierwszego dnia, przygoda z butami, wszystko nie tak.
Ale dość często myślę o sobie, że jestem twarda.
Kolejne 3 dni były pod względem komfortu fizycznego bardzo złe, ale chyba dałam radę prawda?
Pewnie zdziwię połowę swoich odbiorców stwierdzeniem, że Justice dało na tegorocznym Open'erze najlepszy koncert, ale tak było.
Znaczy się, żeby nie było, Justice był jednym z powodów dla którego w ogóle tam pojechałam.
Nie interesuje mnie muzyka elektroniczna.
Ale łaskawy los chciał, że na moim pierwszym Open'erze w 2012 roku trafiłam na koncert Justice, chyba pierwszy w Polsce wtedy, no i zrobił na mnie przeogromne wrażenie.
A nie mieli wtedy nic, mieli dwie płyty, nie mieli żadnego porąbanego lightshow, ale za to mieli czarną scenę i ogromny świecący krzyż na konsolecie XD
Ten krzyż to moje - hehe - najjaśniejsze wspomnienie ze wszystkich możliwych Open'erowych wspomnień, a było ich sporo.
Np to, kiedy Florence Welch w 2016 wywinęła orła na scenie, wspólny szlug z Macem Demarco też w 2016, albo gdy nieformalnym hymnem Open'era 2013 było Song 2 i każda mijana grupka na terenie festiwalu darła ryja ,,woo hooo!!!".
Z tą muzyką Justice nie jest tak hop siup, że to jakiś tam elektro house, bla bla bla, uwierzcie mi, nie zainteresowałabym się zespołem gdyby to było takie proste.
Moim zdaniem, ich muzyka, szczególnie i przede wszystkim na żywo, to jest totalnie rocknroll w świecie elektroniki.
Ile haryzmy w sobie może mieć dwóch chłopów, którzy przez cały koncert nie powiedzieli jednego słowa i nie ruszyli się zza konsoli nawet o metr?
No kurwa tyle, że gacie mokre.
Xavier cały czas stał nieruchomo w rozkroku, żuł sobie gumę i mixowal przy tym razem z Gasparem najtłustszego seta jakiego słyszałam przez ostatnie 13 lat, czyli od ich ostatniego koncertu na którym byłam.
Jeśli to nie jest haryzma, to ja nie wiem co nią jest.
Jak wjeżdża Chorus, to się piekło rozstępuje.
I mam swój nowy ulubony kawałek zaraz po Genesis, z nowej płyty - Incognito.
W pewnym momencie już nie czułam nóg, ból minął, zostałam zbawiona, wniebowzięta, oczy błyszczały mi się w takt niemożliwego świetlnego show, na koniec układającego się (w końcu!) w świetlny krzyż ze zdjęcia.
Brakowało mi tego krzyża, nie jest to co prawda to samo co 13 lat temu, ale symbol został zachowany i chwała im za to, bo pod koniec koncertu bałam się już że nie wykonam tego wieczoru tak dobrego zdjęcia, jak to które udało mi się jednak wykonać.
Po prawie dwóch godzinach drogi krzyżowej, kiedy myślałam że już bardziej się mnie nie da zaskoczyć, ten dupek Xavier ściągnął z siebie jakiś tam swój mały osprzęt i w rytm cudownego The End wyszedł do publiczności gestownie jej podziękować i.... zapalił sobie papierosa. Ubrany w haftowaną skórzaną ramoneskę, rurki, sztyblety, okulary aviatorki o 2 w nocy, zapalił sobie szluga i trzymając go nonszalannko w kąciku ust bił nam brawo, kłaniał się, machał i składal ręce do modlitwy.
WHAT A FUCKING LEGEND!!!!!!!!!
Ja wiem, że Justice tworzy dwóch gosći, wybacz mi najmocniej Gaspar, ale to nie ty jesteś najjaśniejszą gwiazdą na tym niebie.
Xavier mógłby jednocześnie zastąpić Tahara Rahima grającego Charlesa Sobhraja w serialu Wąż i wyjść na scenę jako Julian Casablancas z The Strokes.
To tyle. Justice trzeba zobaczyć na żywo.
Najlepsza impreza tego roku, nowy kawałek Neverender z Tame Impala będzie dobry nawet dla sceptyków.
A ja wracam do słuchania Hyperdramy.
Open'er jednak to nie tylko Justice!
Bardzo czekałam na St. Vincent i udało się, nawet w pierwszym rzędzie.
Warto było, świetna kobieta, nieokiełznana energia, gitarowa królowa.
W ogóle ten Open'er stał kobietami z gitarami.
Wolf Alice też świetna, Girl in Red super.
Moje pierwsze spotkanie z Nine Inch Nails - wszyscy się dziwili że nie lubię tego zespołu.
No więc po tym koncercie już lubię.
Kupili mnie jeszcze zanim weszli na scenę, puszczając Audrey's Dance z Twin Peaks.
A potem z każdą minutą było tylko lepiej, ciężej, mocniej.
Po koncercie chciałam powiedzieć że mam dość gitar na następne dwa lata, ale okazało się że tylko na jakieś 20 minut.
Są genialni i bardzo, bardzo się cieszę, że mogłam w tym uczestniczyć.
Tak samo w koncercie Massive Attack, którzy mieli na tej trasie w składzie legendarną Elizabeth Fraser z Cocteau Twins, z którą wykonali Teardrop i kilka innych utworów.
To co się działo na tym koncercie - cóż, najcięższy psychicznie koncert.
Koncert - manifest, odnośnie wojen, otaczającego nas świata, spisków, Putina, Trumpa, ofiar w Palestyńczykach.
Gardło ściśnięte, niewiadomo czy od emocji, czy od stężenia wibrujących dźwięków ze sceny.
Piękne show, za które dziękuję.
Linkin Park w nowym składzie?
Nie wypowiadam się, bo nie lubię tego zespołu.
Ale szczerze? XD Trochę to brzmiało jak karaoke po 4 piwach.
Muse? Ok, ale znałam tylko największe hity, nigdy ich nie słuchałam dla przyjemności.
W trakcie biegłam na koncert St. Vincent żeby zająć barierki i to była najlepsza decyzja.
Molchat Doma goes hard.
Nawet myślałam stać z tylu, ale jakoś tak wyszło że stałam w 1 rzędzie i złapałam kostkę z napisem MOLCHAT DOMA.
Czy to był ich najlepszy koncert?
Zdecydowanie jeden z najgorszych jakie widziałam i po raz pierwszy o 4 lat mogę powiedzieć - oficjalnie mam już dość Molchat Doma we krwi!!!!!
4 razy starczy, znam te koncerty na pamięć, szczególnie że każdy jest taki sam.
A na openerze do tego okrojony i za jasności - beznadzieja.
To wciąż jeden z moich ulubionych zespołów ostatnich lat, ale w tym roku schodzą z tronu i ustępują miejsca chociażby Justice i Nine Inch Nails.
Bye, narazie nie będę tęsknić, ale kostka pójdzie do ramki.
FKA Twigs dała najlepsze show wizualnie - teatr nie występ muzyczny.
Dała pokaz tańca na rurze i jest zdecydowanie lepsza ode mnie.
Fcukers - świetny młody zespół, ma w sobie coś z rejvowego klimatu, ale z gitarą, basem, perkusją - bardzo to było przyjemne.
Świetne Mother Mother, świetne Trupa Trupa.
Dobra Magdalena Bay,
I polska śmietanka: Metro, The Cassino, klasa!
To był dobry Opener, który motywuje mnie do myślenia o tej imprezie też za rok. XD
Chciałabym, może dadzą w końcu The Cure.
A bilet dobije do 1500 zł za festiwal.
Powrót do pracy bolesny, ale bardziej bolesna jest wizja, że po tym Openerze nic mnie muzycznego nie czeka.
Nie jadę na OFFa, nie jadę na nic.
Szkoda, zobaczyłoby się Fontaines D.C.
Długi wpis!
Ostatnio mi to nie idzie, ale nie mam siły i czasu.
Fajnie jednak od czasu do czasu wrócić i was pomęczyć tekstami jak z pracy magisterskiej.
Miłego.
2 dni temu
8 LIPCA 2025
30 MAJA 2025
15 MAJA 2025
23 KWIETNIA 2025
7 KWIETNIA 2025
3 MARCA 2025
6 STYCZNIA 2025
Wszystkie wpisyforestxwitch
2 dni temu
lilina
3 dni temu
atana
27 CZERWCA 2025
angelfuckk
29 MAJA 2025
kolekcjaplyt
29 STYCZNIA 2025
idzpodpraaad
27 STYCZNIA 2024
fotografiatoskalpelduszy
5 STYCZNIA 2024
vitaetlaetitia
21 LUTEGO 2022
Wszyscy obserwowani