Czesc wszystkim nocnym Marką !
Zapraszam wszystkich na historię pewnego chłopca.
Od dzieciaka zawsze byłem lubianą i szanowaną osobą. Miałem wielu przyjaciół, spędzałem całe dnie na dworzu, nigdy nie czułem się samotny, a w klasie byłem dosłownie gwiazdą. Miałem wiele koleżanek i kolegów, czegoż więcej mógłby chcieć wtedy zaledwie 11 letni dzieciak? Wiadomo z biegiem czasu dorastamy, przyszedł i czas, że trzeba pożegnać podstawówkę i przywitać gimnazjum. Pamiętam jeszcze wakacje, kiedy czułem te podekscytowanie z powodu zupełnie nowych ludzi, klasy. Nie mogłem się doczekać, aż poznam nowych ludzi. Przecież szkoła to było dla mnie coś pięknego... do czasu. Kiedy już nadszedł wrzesień okazało się, że nie mam zbyt przyjaznej klasy. Jeżeli nie paliłeś, nie piłeś i nie jarałeś zioła - byłeś nikim. Nie słuchałeś hip hopu lub rapu - byłeś pośmiewiskiem klasowym. Nie byłeś dresem, a może miałeś długie włosy, nosiłeś trampki czy kupiłeś jakikolwiek wyróżniający się ciuch - byłeś tępiony. Ja na szczęście nie wyróżniałem się zbytnio z tłumu, byłem takim pseudo - dresem nie palącym, nie pijącym, nie jarającym zioła i nie słuchającym rapu/hip hopu. Dawne lekcje WF przerodziły się w piekło. Jako iż nie umiałem podać nawet głupiej piłki, ze wszystkich sportów byłem słaby (po prostu nie interesowałem się tym) to nieraz leciały głupie odzywki. Zaczęło się od "ciota" "debil". Potem moją nieudolnością narażałem się nawet na ich wyżywanie się fizyczne. Nieraz oberwałem czymś lub od kogoś, bo coś sknociłem. Dlatego zacząłem uciekać wraz z kolegą z WFów, ale na tym nie koniec. W klasie byłem podejrzany o to, że wolę chłopców. Na każdej lekcji dziesiątki razy słyszałem za swoimi plecami słowa 'gej" "pedał" itp. Najgorsze było pójście do tablicy. Cały trząsłem się ze strachu. Nikomu nie opowiadałem o swoich problemach, ale wtedy zauważyłem że jestem słaby. Pomimo iż jestem chłopakiem często z powodu szkoły płakałem po nocach, bałem się każdego dnia. Często nie mogłem spać, a weekendy spędzałem na myśleniu o tym, co strasznego znowu przydarzy się w poniedziałek. Miałem też z tak głupiego powodu myśli samobójcze. Po prostu byłem słaby... W końcu pewnego pięknego majowego dnia zniszczyli mnie dosłownie do ostateczności. Po 2 lekcjach wróciłem do domu, napisałem pożegnalny list do mamy w którym uwzględniłem powód mojego samobójstwa i wymieniłem osoby, którym ma ona osobiście podziękować i powiedzieć im, że to ich wina. Siedząc w rogu pokoju podciąłem sobie żyły wsłuchując się w smutne piosenki. Zacząłem się robić coraz słabszy aż w końcu nie mogłem znieść tego widoku i postanowiłem zatamować krwotok - 2 ręczniki na to poświęciłem. Po tym wydarzeniu chodziłem cały czas w długim rękawku i tak samo spędziłem wakacje. Te wydarzenie uświadomiło mnie, że to są tylko głupie słowa od zwykłych idiotów. Uświadomiłem sobie również to, że oni dążyli do tego, żeby mnie wykończyć psychicznie. Zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę tylko ja wiem, jaką jestem osobą i nikt inny nie będzie mi wmawiał jaki jestem czy mnie obrażał. Doceniłem to, że teraz żyję i mogę się z wami podzielić moją historią. Nie można się poddawać. To są tylko słowa, które tak naprawdę nic nie znaczą... Od tego momentu stałem się silny. Po powrocie do szkoły ludzie, którzy mnie wyzywali zauważyli, że nie rusza mnie to. Z czasem im się znudziło. Teraz już jestem po gimnazjum ale nie chciałbym do tego wrócić. Natomiast mówię wam, że trzeba w siebie uwierzyć.