Ciężka noc, zasnęłam po 4. Wstałam o 8. Nie wiem jakim cudem żyję i siedzę z komputerem na kolanach. Nie mam pojęcia jak, na prawdę.
Wiecie co ? to jest takie nie przyjemne.. pisać na poważny temat z kimś, kogo się lubi i chce mu się pomóc.. po czym nagle zaczyna nie odpisywać.. nagle brak internetu. Masakra. I to w takim momencie. Zrobiłam wszystko. Na szczęście jest dobrze.
Zapraszam tymczasem wszystkich na ciąg dalszy tematu.
Podobają wam się te historie ?
Lecz wszystko co dobre, kiedyś się kończy
Tak naprawdę poznałam ich kiedy już byli razem. Chyba nikt nigdy by nie powiedział, że mogą funkcjonować osobno tym bardziej oni sami. To jak na siebie patrzyli, z tym błyskiem w oku&
- Gdy dowiedziałam się, że to koniec& To było coś strasznego. Nie wiedziałam co mam zrobić. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to chęć spotkania, rozmowy i wytłumaczenia sobie tego wszystkiego& Tak też się stało, spotkaliśmy się. Właśnie wtedy usłyszałam najgorsze z możliwych do wypowiedzenia słów. Słów, których nigdy nie chciałam sobie nawet wyobrażać. Wymówione przez niego, że już nie czuje tej iskry, że to wszystko dzieje się od kilku miesięcy& - mówi ze smutkiem w oczach. - Wybiegłam z płaczem, w jednej chwili odechciało mi się żyć. Moje myśli krążyły tylko wokół niego. Tylko on i nic więcej. I tak oto pojawiło się życie z nim w głowie, przez kilka tygodni, miesięcy.
Zostawił mnie samą, nawet nie spytał jak się czuję. Kiedy nawiązałam z nim kontakt, stwierdził, że mu się narzucam. Szukałam pocieszenia u innych. Spotkałam chłopaka, który próbował mi pomóc w sposób, który mi nie odpowiadał. Zaczęłam cierpieć jeszcze bardziej. Zamknęłam się w sobie, nie chciałam rozmawiać na ten temat z nikim. Zostałam sama, kompletnie sama, zdana na tajemniczy los. Zawaliłam szkołę, wpadłam w kłopoty, ale ciągle nie mogłam o nim zapomnieć. Nie dawałam rady, miałam ochotę się pociąć, zrobić coś głupiego, umrzeć, po prostu zapomnieć. Zerwałam z nim wszelkie kontakty. Jednak rany nie chciały się goić. Wśród ludzi robiłam dobrą minę do złej gry, a gdy wracałam do domu, co noc płakałam do poduszki. Nasze wspólne zdjęcia zamknęłam w kopercie. Czasem je wyciągam, potoki łez lecą same, zaczynam mieć drgawki. łamie się jej głos.
- Minęło już kilka miesięcy. Kocham go nadal, uczucie nie wygasło nawet w najmniejszym stopniu. Wiem, że ktoś może pomyśleć, że to dziecinne, że przecież szesnastolatka nie może mieć bladego pojęcia o miłości&
Jak to wygląda dziś? Nieraz się odezwie, lecz nawet po krótkiej rozmowie, robie sobie złudną nadzieję, że wróci ta wielka miłość, która trwała prawie dwa lata. Niestety, z dnia na dzień świadomość tego, że już nie wróci, zwiększa się coraz intensywniej& - nie jest w stanie mówić dalej.