Miniony weekend był naprawdę niesamowity.
Piątkowy melanż przebił wszystkie w ostatnim okresie czasu. Nie pamiętam kiedy oststnio tak się uśmiałem, było naprawdę godnie.
Sobota w zasadzie troszkę szybko się skończyła, aczkolwiek też nienajgorzej, chilloutowo raczej.
No i mistrzowska niedziela. Drin, muzyka, film, w doborowym towarzystwie.
Rozmowy nocą, a właściwie nad ranem - to lubię.
Zamulony poranek, cały dzień w sumie.
Ale nie żałuję, bo było klawo.
Pozdrawiam wszystkie osoby z którymi się widziałem w ciągu tych 3 dni, a zwłaszcza jedną Małą osóbkę :)
Nie lubię pisać takich notek - są zbyt oczywiste :P
Nie mam dziś weny na więcej, miłego dnia :)