A gdybym tak chciał?
Jak dziecko ślepo walczyć o życie ,
palcem nakreślać krew...
A gdybym tak umarł?
Jak ukamienowany od wewnątrz męczennik,
brodzący setką ran...
Chodzę wciąż tą samą ścieżka i
ciągle potykam się o ten sam kamień.
Subtelnym szeptem - wołam.
Ciągle czuję nieproszony wstyd,
ziarnistą krew - uczucia w czerni i bieli.
Nie ocalił mnie płytki dech,
nie proszę już o kolejną kawę.
Wspomnieniami tylko szpetny szept,
w głowie błądze marzeniami.
O spowiedź i sen - dziś błagam Cię Panie.