Tak jakby wszystko było martwe, ja najbardziej. Wsiadam do tramwaju i nie mogę złapać oddechu. Wchodzę na wydział i trzęsą mi się kolana. Stoję w strumieniu zimnej wody pod prysznicem i nie potrafię się ruszyć. Śnią mi się straszne rzeczy, kiedy już uda mi się zasnąć. Wyczekuję świtów jak zbawienia. Jest coraz gorzej i boję się co będzie.
Za krótkie chwile spokoju przychodzą wysokie rachunki spłacane we łzach, które zamarzają na mojej kurtce; w poharatanej dłoni szukającej włącznika światła kiedy o 4 nad ranem zrywa mnie z płytkiego snu kolejny atak paniki; w czternastu nieodebranych połączeniach. Jeśli bym odebrała, jeśli musiałabym słuchać, rozumieć, potakiwać, kłamać, śmiać się, wymyślać wymówki, chyba całkiem bym się rozsypała. Czasem czuję, że dłużej nie dam rady i wtedy okazuje się, że muszę, bo w niczym nie mogę znaleźć ukojenia, a im dłużej muszę, tym mocniej zaciska się moje gardło, w którym drapie mnie od łez.
Pęka mi serce, bo wiem, że tak strasznie się boisz, a ja nie potrafię ci pomóc. Bo widzę jak się męczysz.
Ale ty m u s i s z to wiedzieć. Nawet jak dokonasz wyboru, to wejdę ci w drogę i zrobię wszystko, żeby ci przeszkodzić. Chociaż byś mnie miała nienawidzić do końca.
(kadr z filmu "Der Himmel uber Berlin")