photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 2 WRZEŚNIA 2016

.

Pamiętam jak w przedszkolu dowiedziałam się o istnieniu wróżki Zębuszki

I z jakimi pretensjami wróciłam do domu, informując mamę, że to skandaliczne zaniedbanie z ich strony -niepoinformowanie mnie o jej istnieniu (olaboga tyle pieniędzy przepadło bezpowrotnie zanim ją poznałam!!!)...

 

Każdego mleczaka wkładałam później pod poduszkę, a znajdowane pod nią 5 zł wydawało mi się fortuną. Uczucie temu towarzyszące było zaskakująco i onieśmielająco fantastyczne. Szkoda, że dzisiaj już nie znajduję pieniędzy pod poduszką. 

 

Chociaż w sumie zęby mi póki co nie wypadają, więc jest to w miarę logicznie wytłumaczalne.

 

Czy wróżka Zębuszka zbiera też stałe zęby?

 

Anyway, do czego zmierzam... 

 

Przyszedł poranek, kiedy wróżka zapomniała wymienić mi zębolka na pieniążka.

Byłam załamana. Z płaczem pobiegłam do rodziców, że wróżka już nie chciała mi przynieść pieniędzy i nie chce moich zębów. 

 

Gdybym wtedy wiedziała, że 'wróżkę' trzeba było wieczorem poinformować, że mleczak czeka na nocną podmiankę... 

 

Rzeczywistość i czas teraźniejszy odbieram ostatnio przez pryzmat tej wariatki kolekcjonującej dziecięce siekacze. 

I co się okazuje... zaczynam wracać do siebie. 

 

Ale siebie takiej, o jakiej istnieniu zdążyłam zapomnieć.

Potrafiącej znaleźć pozytywny aspekt masakry.

Odnajdującej dziką satysfakcję z poszukiwań synonimów...

 

Proces ten będzie jeszcze trwał... bardzo długo.

Ale już jest.

Widzę je. 

Pierdolone światełko w tunelu. 

 

W ogromie wspomnień zebranych z całego miasta, od wielu znajomych i ludzi, którzy znali tamtą mnie... wyłuskałam te kilka istotnych elementów osoby, której istnienie zgasło.

 

Nie wiem czy ktoś bez tej choroby potrafi wyobrazić sobie jakie to uczucie.

To właśnie tak, jakby odkryć wróżkę Zębuszkę na nowo. 

Przypomnieć sobie, jakie ta stara wariatka robiła zajebiste prezenty za dzieciaka. 

I jak się ją lubiło... nawet jeśli naprawdę nie istniała. (ups... spoiler)

 

Pierwszy raz, od tylu LAT to czuję.

Jakby ktoś otwierał wieko puszki, w której mnie zamknięto. 

Siedzę jeszcze po ciemku i nie widzę nic wokół, ale na górze pojawił się półksiężyc światła.

 

Ja pierdole, to chyba będzie najdłuższy wpis na tym badziewiu ever.

 

Tylko, że ja jeszcze nigdy nie odczuwałam tak intensywnie, tak idiotycznie niewielkiej ilości nadziei. (bez bUlu.)

 

Wciąż mam problem ze skleceniem ładnych zdań i dokończeniem własnych wypowiedzi...

Na to jeszcze muszę poczekać.

Jeszcze będę sobą. Wierzę w to.

 

Info

Użytkownik clavicle
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.