Same brednie.
Tak jakby za każdym razem wmawiam sobie że wysyłasz mi TE znaki.
Nie. Ty nie wysyłasz mi znaków.
Nawet nie poruszasz palcem.
Widze to co chce widzieć.
Zostałam owładnięta twoim urokiem.
Urokiem którego prawdopodobnie nie posiadasz, ale ja go widze, stwarzam go sobie.
Jak to mówią:
"Pamiętaj dziewczyno, jak chłopu zależy, to żeby skały srały, a mury pękały, to znajdzie czas i sposób, żeby się z Tobą skontaktować. Więc przestań tu siedzieć jak ten ostatni osioł z telefonem w ręce tylko idź i zapomnij o nim i przestań się łudzić ."
Wolałabym żeby nadzieje mi ktoś odebrał.
Chciałabym wiedzieć co myślisz, co sądzisz, jak mnie oceniasz.
Wolałabym wiedzieć jak bardzo mnie nie nawidzisz,jak bardzo brzydzisz się mną
niż widzieć to że interesujesz się chociaż trochę moją osobą.
Gdy przyjdziesz z dziewczyną którą prawdopodobnie poznasz na moich oczach na pewno zrozumie.
Wtedy rozpadne sie na miliardy kawałków i nie wiem czy kiedykolwiek przestane żałować że Cie poznałam.
Mam nadzieje że zauważysz jak bardzo zastygnie wtedy moja twarz w grymasie ból,u wielkiego bólu a w moich oczach zgasną ostatnie płomyki czegokolwiek dobrego. Może wtedy zrozumiesz. Zrozumiesz wszystko.
Ale wtedy już będzie prawdopodobnie za późno. Ale oczywiście nadzieja pozostanie na zawsze.
I jeszcze jakby tego było mało te sny.
Te zajebiście chore sny w których jestem szczęśliwa bo Ty też coś czujesz.
Któregoś dnia chciałabym żebyś zrobił to co wyprawiasz w mojej głowie.
Żeby spełnił się chociaż jeden z ułożonych przez moją podświadomość snów.
i żebyś Ty zaczał sie o mnie starać. Zaczęło Ci zależeć.
A skoro mi sie śnisz to oznacza że tęsknisz? NIE
to oznacza że JA tęsknie, że brakuje mi Ciebie jak tego jebanego powietrza,
małego promyku który rozświetliłby moje życie.
Widząc szczęście innych, uśmiecham się, lecz tak na prawdę rozdziera mnie od środka.
Pojawia się wielka pulsująca rana, bo moja przyszłość nie jest pewna.
Coraz częściej brakuje mi tego cholernego przytulenia, akceptacji.
Czy ja na prawdę wymagam za wiele?
Jednej osoby wśród miliardów ludzi która pokochałaby mnie ze wzajemnością.
Która byłaby moja a ja byłabym jej.
Jednego organizmu.
Pamiętam tą chwile, gdy byłeś tak blisko i doszło do mnie że to Ty, to właśnie TY i uśmiechnęłam sie, tak strasznie byłam szczesliwa, tam w środku...
~~
"To kobieta wybiera mężczyznę który ją wybierze."
Ja wybrałam Ciebie, już dawno.
Akceptuje Cie w całości, twoje wady, twoje odpały, twoją przeszłość.
Całego Ciebie.
Czy na prawdę jestem aż tak (...)?
No właśnie. Jaka jestem?
Jakiego użyć słowa?
pathetic (żałosna?), weak (słaba?), brzydka?
A może po prostu nijaka.
Nie umiem żyć bez miłości.
Nie umem żyć bez ludzi ktorzy mnie ranią.
Którym jestem tak strasznie obojętna.
Dlaczego tylko ja jestem osobą której zależy, tak cholernie zależy że nie chce odpuścić i trzymie się, do końca.
Przybiegam na każde zawołanie, lece na każde spotkanie na którym jest prawdopodobieństwo że Cie spotkam.
To nie powinno być tak.
"So here we are, the witching hour
The quickest tongue to divide and devour
Divide and devour
If I could end the quest for fire
For truth, for love, for my desire
My desire
And I fell apart, but got back up again"
Nawet nie wiesz ile oddałabym za bycie w tym miejscu w którym Ty jesteś.
I`m weak so weak.