Mówiono mi, że siadasz wieczorem na drewnianych schodach werandy i stajesz się oziębła, jak październikowe powietrze. Jest coś, co się wysusza, przez co więdniesz i stajesz się krucha. Czy wierzysz w przeznaczenie? Chciałbym, byś była szczęśliwsza. Lubię patrzeć, gdy wsluchujesz się w rytm spadających kropli, gdy mi się rozpadasz w ramionach jak one. Gdy mi się zatrzymujesz na granicy wzroku, jak zagubiona sarna szukasz odpowiedzi w żrenicach. Szukasz pomocy w otwartej dłoni, w której zamykasz medalion nadziei, zawieszając go na mojej szyi, oddajesz mi swoją troskę. Wierzysz w lepsze czasy, choć marznąc mówisz, że nigdy nie wzejdzie słońce. Szorstką dłonią muskasz moje ramie, jakbyś chciała powiedzieć słowa nigdy nie wypowiedziane, przerażające, nostaligczne i zimne jak ten deszcz.Chodź, zaparzę Ci herbaty, posłuchamy jak spadają krople. Słyszałem, że lubisz deszcz, wtedy najmniej mówisz, masz zasznurowane usta, otwarty umysł. Lubisz poranne mgły, poranne nostalgie, nowe początki, boisz się końców. Czy słowa bezdzwięczne Cię przerażają? milczysz, kiedy mówię dobranoc, uśmiechasz się porankiem, a Twoje serce bije w rytmie skurczu serca, przerażonego i rozmarzonego. Gdy biegniesz przez labirynt, zawsze się gubisz, beze mnie się nie odnajdziesz, bez dźwięku mojego oddechu nie znajdziesz drogi. Wciąż wierzysz, że za tą mgłą coś jest, ktoś czeka, wybawienie spoczywa w bujanym fotelu, czekając aż je odnajdziesz. Szukasz tak daleko, w najciemniejszych stronach wrzosowisk, najgłębszych studniach, w ciszy, w bezgłosie wysłuchujesz rad. Czy znalazłaś lekarstwo ? Być może przyjdzie, przywita Cię ciepło, usiądzie na werandzie i opowie, jak wiele czasu straciłaś, szukając czegoś, co miałaś tuż obok.