w pracy siedzę w pokoju z pięcioma babami w wieku od 27 do 30 coś lat.
takie uwarunkowanie prowokuje często różne mniej lub bardziej czerstwe tematy.
w zeszłym tygodniu, przy okazji wrzucania na polskie komedie romantyczne, zeszło na lejdis, jako tę godną przeciwwagę wpraszających się do domu małych dziewczynek i sadzących kwiatki wzdychających panien. koleżanka, którą zawsze najlepiej słychać, zachwycała się dziełem polskiej kinematografii i niemalże już identyfikowała się z głównymi bohaterkami, podczas gdy mnie - koleżankę, którą rzadko słychać - zbierało na mentalne wymioty.
lejdis obejrzałam na krótko po premierze. spodziewałam się, iż będzie to komedia, lecz w trakcie i po filmie średnio było mi do śmiechu. byłam w rozterce, ponieważ możliwości były dwie: albo jestem gburem i nie znam się na żartach, albo to dramat.
dramat o rozbuchanych hormonalnie babiszonach, nie wiadomo w jakim stopniu mających się do realiów. oprócz tego, że najwyraźniej niektórym cienko przędącym dzierlatkom zza komputera takie zachowania imponują.
nie spotkało mnie na tym filmie nic śmiesznego, choć machina marketingowa dudniła, że jest to komedia. jedyne, co mnie ubawiło i uważam za bardzo trafne, to monolog Edyty Olszówki do uczniów, w którym padają słowa "pipa, pipa..." ordynarny język, prostackie dialogi, akcja ukierunkowana na incydenty okołoseksualne wykształciła we mnie niechęć do pań aktorek Magdaleny Różdżki i Anny Dereszowskiej. Na sam widok którejś z nich mój żołądek rozpoczyna dywersję. perypetie seksualne całej czwórki są żałosne - nowoczesna, wyzwolona panienka grana przez Dereszowską drze się jakby ją ktoś obdzierał ze skóry, aż na podwórku słychać, bo tak podobno kobieta ma okazywać, że jest jej dobrze, kolejna gwiazda koniecznie chce mieć dziecko, inna chce mieć biust, nawet sztuczny itp. żeby napisać taki scenariusz wystarczy sięgnąć po Cosmopolitan - materiału ci tam dostatek na kolejne fefnaście części.
mocno rozważałabym rolę w takim filmie będąc profesjonalną aktorką. nie jest to porno (chociaż...), ale trzeba trzymać jakąś klasę. co z tego, że gówniary cieszą się na każde słowo "kurwa" wypowiedziane na ekranie, jak w oczach wielu ludzi maluje się obraz dna, a wizerunek chamskiej baby może przylgnąć na wieki wieków?? oczywiście na pewno nie mam pojęcia o życiu i robieniu pieniędzy w branży filmowej, jeśli jednak życie i branża filmowa polegają na przeklinaniu i wyłącznie damsko-męskich ekscesach, wolę pozostać w swojej branży, a o życiu wiedzieć tyle, że się oddycha. poza wszelkim pojęciem jest zaś to, że film tworzy kulturę.
czy w tym obrazie jest kultura?
film mi się nie podobał i nie pomogło wspaniałe nowoczesne kino w warszawskich Złotych Tarasach!! nie imponują mi takie zachowania, zwłaszcza, że nie ma w nim nic oryginalnego, nic, czego przeciętny widz nie wyczytałby w poradnikach "jak być fajną i mieć wszystko w d..." czy w gazetach "jak zrobić mu dobrze i być zawsze piękną".
lub obgadać z koleżanką, jeśli akurat nie słychać jej na podwórku.
...
PS. gdzieś mignęło mi przed oczami, że to żeńska odpowiedź na Testosteron. ktoś chyba wymyślił to na ciężkim kacu, ponieważ Testosteron to dzieło niemal teatralne w pierwszoplanowej topowej obsadzie, któremu lejdiski nie dorosną nigdy do pięt. PiAr takich tworów jest częstokroć żałosny. Najlepsze, że twórcy Testosteronu i Lejdisek to ten sam duet egzotyczny. Nic nie rozumiem!! Halo!!