Zabawne, że prawdopodobnie wcale nie będzie tak łatwo jak sądziłam. Pomimo pojawiających się raz na jakiś czas błysków świadomości zauważam, że jednak wciąż jestem strachliwa i łudzę się, że wszystko potoczy się niejako bez mojego udziału. Może chociaż święty Mikołaj będzie w stanie coś zdziałać, kiedy dostanie mój list. Póki co pomaganie samej sobie nie jest jeszcze uciążliwe, ale wiem, jak może się skończyć.
Dlatego proszę ładnie, by trzymać za mnie kciuki, jakkolwiek głupio nie brzmiałby ten zwrot.
Wczorajsze wieści bardzo, bardzo podniosły mój i tak dobry już nastrój. Dodatkowo niesamowicie mnie zaskoczyły. Cieszy mnie, że nie ma potrzeby na ostatnią chwilę zastanawiać się nad zajęciem na Noc Sylwestrową, a także iż nie spędzę jej samotnie.
Ostatnie dnie są dziwnie pozytywne, brak w nich nawet czasu dla zmartwień.
Wcale nie jestem sama. Dobrze to wiedzieć.
Sobie czekam. To chyba moja życiowa pasja :D