wróciłam i żyję! wyjazd jak najbardziej na plus, moje dość łagodne kace również, tony jedzenia także! najadłam się chyba za cały poprzedni miesiąc. :D
podsumowując: mam lat 21, a jeżdżę do gołuchowa odkąd skończyłam lat 17. 4 lata, 4 wakacje z rzędu, czasem nawet i po dwa razy. i wiecie co jest w tym najlepsze? że - mimo upływającego czasu, innych celów, znajomości, zobowiązań - ciągle potrafimy spotkać się w takim gronie i po prostu cieszyć się swoim towarzystwem bez zbędnych problemów.
poza tym dowiedziałam się, że mam męski umysł jeżeli chodzi o związki. serio, nie spodziewałam się, że dziewczyny (mówię tu o moim otoczeniu, nie amerykańskich filmach) pożywkują się wszelakimi poradnikami czy też, pożalsięboże, brukowcami, aby rozwiązywać swoje miłosne problemy. dla mnie to niezrozumiałe. a to, czego najbardziej nienawidzę i nie rozumiem to ZABORCZOŚĆ. i chodzi mi tu o przede wszystkim o kobiecą zaborczość, której naoglądałam się zdecydowanie zbyt wiele i przez którą nie jeden raz zostałam postawiona pod ścianą. dlatego czasem faktycznie myślę, że coś ze mną nie tak, że nie odnajduję się w tych wszystkich wielkich przyjaźniach, pełnych słów i obietnic. moje życie trochę wypaczyło słowo "przyjaźń", natomiast na słowie "miłość" jak na razie się nie zawiodłam.
rozkminy godne pamiętnika chowanego pod łóżkiem, no ale cóż, mamy XXI wiek, a ja mój pamiętnik chowam pod płatnym hasłem w internecie :)
w czwarteczek nati!
https://www.youtube.com/watch?v=0qdbWJH9UPE