Hejka& Pojawiłem się po długiej przerwie. No dobrze, niech Wam będzie po bardzo długiej przerwie.
Tak więc jak wiadomo znajduje się w tej pieprzonej Danii. I w sumie mam już tego dość. Pewnie ciężko jest to zrozumieć człowiekowi, który całe życie siedzi na dupsku w ojczyźnie i tylko myśli o robieniu łatwej kasy (łatwo nie jest). Ale nie o tym mowa.
Na początek chcę podziękować jednej Wariatce bo w sumie dzięki Niej wróciłem na blog. No i opierdol się jej też należy bo jak sobie tak wczoraj wszedłem na chwile, to przeczytałem wszystkie swoje stare teksty. Czemu miałbym być z tego powodu zły? Ponieważ zanim to wszystko ogarnąłem to było niewiele przed północą i dziś w pracy zasypiałem na stojąco J
Ostatnio nic ciekawego się w moim życiu nie dzieje. Tak mi się wydaje, bo gdyby nie powroty do polski to mógłbym napisać, że w ogóle nie żyję. W Polsce zaś zawsze musze naodwalać. Począwszy od pierwszych zjazdów 2 tygodniowych, jak np. jeden pamiętny kiedy to zaliczyłem Woodstock. Kończąc na tym ostatnim zjeździe, który trwał 6 tyg. 6 zajebiście szybkich i ostrych tygodni. Teraz pozostał tylko mętlik w głowie. Tyle pytań i totalny brak odpowiedzi. Ale nie łamie mnie to. Niebawem znikam na 3 tygodnie. Kto jest w temacie ten pewnie wie, że będę totalnie odcięty od świata to mnie dopiero martwi. Przecież taki człowiek jak ja nie potrafi usiedzieć spokojnie jeden dzień w domu. Tzn. gdziekolwiek jestem to muszę żyć. Kontakt z ludźmi to podstawa, siedząc tu tylko z ojcem nieraz czuje się jak pustelnik na Saharze. Dosłownie i w przenośni. Nie znam tu nikogo w moim wieku. Nie mam tu w ogóle przyjaciół (o ile tacy istnieją). Jedyne co mnie pociesza to mój komputer i zajebisty dysk na którym, dzięki pewnej osobie (dziękuję) mam od zajebania filmów co uprzyjemnia mi wolny czas po pracy. Tyle o moim życiu na emigracji.
Co do wewnętrznych odczuć, to zajebiście brakuje mi moto. Wcześniej jak byłem za granicą to przynajmniej wiedziałem, że w garażu zawsze czeka na mnie wierna kochanka SUKA! Teraz już jej nie ma. I ta ogromna presja aby do wiosny dosiadać nową kochankę. Ale jak to zrobić? Odpowiedź wydaje się prosta, wyjechać jeszcze ze 2 razy na jakieś 6 tyg. I kasa na moto jest. Prosta to może być asfaltówka ze Słotwin do Koluszek. Życie niestety nie pozwala mi odłożyć ani grosza. Może dlatego, że mam miękkie serce albo wrodzoną zdolność do wybierania sobie zajebistego towarzystwa. A pies to jebał. Zawsze kiedy już jestem na tej prostej droga prowadzi pod górkę a za nią jak chwast wyrasta nagle ostry zakręt. Udało mi się coś osiągnąć w tym roku (garaż), tylko pytam się jakim kosztem? Wewnętrznego urazu do pozbywania się pojazdów? To jest straszne. Ale głowa do góry Bobrze, będzie dobrze! Ile można tego słuchać? Trzeba wziąć się w garść, powiedziałem a to teraz kolej na beeee. Jak baran będę wył beee. Dopóki garaż nie będzie odpicowany a w nim nie będzie lśnił zajebisty litr.
Zdęcie przedstawia Duńskie przysmaki albo to co po nich zostaje :P
Hej dziewczyny. Brakuje mi Was. Pewnie jesteś jedną z nich i właśnie to czytasz. Pewnie zastanawiasz się czy ta ekipa ma szanse jeszcze, choć jeden raz się spotkać. Wszyscy razem jak kiedyś. Nie, że jestem pesymista ale wątpię. Ja o Was zawsze pamiętam i będę pamiętał. Zostawcie chociaż jakiś ślad po sobie. Pozdrawiam i tęsknie J