Dzisiaj powinien być jeden z tych najszczęśliwszych dni w moim życiu. Zdjęłam aparat po prawie trzech latach. Moze troche przesadzam, ale jeszcze tydzień temu cieszyłabym sie jak jakaś psycholka i szczerzyła zęby do każdej napotkanej osoby. Dzisiaj chodzę struta, bo nie moge sie z Nim tym podzielić. Tęsknie za zwykła rozmowa, za "dobranoc bejbo". Tęsknie za Nim, nawet jeśli mnie nie chce. Z jednej strony czuje, ze zerwanie kontaktu jest dla mnie lepsze, ale proces leczenia sam w sobie jest okropny i bolesny. Staram nie oglądać sie za siebie i iść dalej, ale nie moge znieść faktu, ze nie ma Go w mojej przyszłości. Czy czeka na mnie ktos lepszy od Niego?
Jeśli jem to na sile, zeby nie zemdleć w tramwaju. Mama powiedziała mi wczoraj, ze moje zimowe cienie pod oczami sa jeszcze bardziej fioletowe niż zwykle, a oczy nienaturalnie smutne. Na wadze dwa kilo mniej.