Pod narastającą presją domowników, która nawet nie pozwalala mi normalnie egzystować musiałem to zrobić.... to czego nie robiłem od dawien dawna... musiałem sprzątnąć szuflady moje podbiórkowe. Wszystko było by dobrze, gdyby nie to, iż od pewnego czasu z ów szuflad wydzielał sie nieprzyjamny zapach rozkładającej sie materii. Prszystępując do tego zadania na samym poczatku zakładałem iż jego ukończenie jest sprzeczne z logiką. Na samym starcie byłem pewien ze do mety się nie doszlajam, nawet powiem dobitniej : byłem pewien, iż w początkowym odcinku pogrążę się w gnijących smieciach i znikne bez krzyku w czeluściach szuflady. I jak tu zaczać jak jestes przekonany swej klęski ? Na samą myśl tego co mnie czeka styrałem sie. Ale cóz.. zacząłem... Lecz stop. Może najpierw wyjaśnie cała genezę mojego szyfladowego burdelu. Na wstępie trzeba określić niezwykle niefortunne położenie ów szuflad. Otóz lezą one pod samym biórkiem. Dlaczego to niezwykle niefortunne położenie?? Już wyjaśniam. Na samym poczatku wspomniałem, iz całe to zdarzenie wywiązało sie z woli domowników. Nie wszystkich chciłąbym rzecz jasna . Praktycznie to ich 66,(6) procent, gdzie ja w universum sie nie zaiweram. No więc nikogo tu nie obrażając, napisać iż uważam ich ( tylko troszeczke ) za skończonych pedantów!! Tak nie zawacham sie użyc tego słwoa PEDANTÓW!! Oczywisćie pojęcie to jest nie jest bezwzględne, ale moim odczuciu tak właśnie o nich myśle. No matko jedyna komu przekszadzaja troszeczke syfiejące szuflaadki??!! Przecież nie musza tam zaglądać??!! A z tym ich skończonym pedantyzmem wiąże sie też fakt iż zawsze na moim biurku musia być ekstra czystośc, po prostu musi sie błyszczeć !! Bo co to bedize jak nieoczekiwanie przylezie Ciocia Stasia, tudzież Basia ( by nikogo nieobrażac imiona sa przypakowe) albo nie daj Boze koleżanka mamusi i zobaczy na moim biórku porozwalane ksiazki , kilka szklanek, cała stertę niepotrzebnych smieci i walające sie tu i ówdzie kubeczki od jogurtów nierozłącznie z łyżeczkami. No wieć co bedize ?? Bedize przypał! Koniecznosc stałego porządku ma swoje korzenie również w dziwacznych ideach mojej mamy. Otóz czesto chodzi ' po ludziach ' załatwiajac jakies papierki zwiazane z ubezpieczniem czy cuś, to mało istotne , ważne że ' chodzi po ludziach' i podziwia ich wnętrza. A u ludzi co?? u ludzi zawsze jest pięknie, czysto, pachnąco i panuje wszechobecna harmonia i ekstaza pedantyczna w stylu : oj jak tu nie brzydko!! Tę idee o wszechobecnym ładzie i porządku mamusia wlecze do naszego domostwa i zaraża nią mojego braciszka ( nie w 100 % ale zawsze w 99) Wypadkowa tej idei i stałej możliwości wpadniecia nieoczekiwanego gościa wytwarza niewyobrażalną siłę, w której sidła jestem uwikłany i której zmuszony jestem się poddać by normalnie móc żyć. Ja jako człowiek leniwy, i niewyrażajacy zainteresowania dennymi porządeczkami, ale jednocześnie niezykle pomysłowy i inteligentny wymyśliłem pewną strategie pozwalająca mi przetwrać kolejne dni . Otóz dostrzegajac pewne zależnosci między położeniem szuflad a blatem bórka (jedno pod drugim) zauwarzyłem iż moge w niezykle prostu sposób skrócić sobie czas sprzatnia zasyfiałego biurka. Rzecz jest prosta . Odsywam szuflady, wsypuje do nich śmieci z biurka, zamukam je. Prawda, ze nieskomplikowane?? I wszystko wydaje sie pięknie i cacy do momentu gdy kapniesz się, że jednak owa szuflada ma DNO!! Twój tak dobrze przemyslany plan posiada usterkę! Niestety z braku czasu i stałego zabiegania tudzież koniecznoscie lenistwa nie masz kiedy owej usterki naprawić . Wtedy pozostaje jedynie upychanie kolejnych smieci , tworzenie kolejnych warstw upchanych, smiedzących śmieci. I w ten oto prosty sposób tworzy Ci sie pierwona materia na kiszone. Kiszona się kisi i kisi przez kolejne miesiace, w ciagu których do owej kiszony dodajemy kolejne warstwy śmieci . Długośc kiszena zależy od ciebie samego . U mnie zwykle proces kiszenia kiszony smieciowej przebiega kilka miesięc. Zalezy to od poziomu pedantyzmu w moim mieskzaniu . W dni powszednie jest on na normlanym poziomie , jednak gdy tylko zbliza sie jakies świeto rośnie w postępie geometrycznym osiągajć wręcz poziom krytyczny i wtedy zwykłe wywalenie śmieci z szuflad do biurka ci niewystarczy, wtedy zmysł powonienia pedantycznego braciszka robi sie duuuzo bardziej wyczulony na wszelką zgnilizne i wszczyna alarm do mamusi o potencjalnym zagrożeniu śmieciowo-syfowym. A wtedy to sie już dłużej nie pokisisz swojej kiszony. Wiec jak można sie domyślec w ciągu roku ja na przykład podejmuje sie dwukrotnie procesowi kiszenia kiszony śmieciowo-szufladkowej, tuż po Bożym Narodzeniu ( proces kończy sie przed wielkanocą, tak jak w omawianym przypadku) oraz tuż po Wielkiej Nocy (lub Wielkanocy jak kto woli, gdzie proces trwa do Bozego Narodzenia)
Kurde! i znowu przez
Inni użytkownicy: moontejkokiciatdan7770galimatiasdjsuddffggvkikakika1997ladymoonlighttommladekbembamztik
Inni zdjęcia: Hejka? traidor1550 akcentovaSynuś nacka89cwaZ kuzynem nacka89cwaRzekotka drzewna wieslaŻar tropików bluebird11Pluralizm postaw. ezekh114Natura locomotivPająk i jego firanka :) halinamWolność to była ... dawniej. ezekh114