PRZECZYTAJ.
'Co robisz?'
'Piszę pamiętnik.'
'Pokaż!'
'To osobiste..'
'No nie bądź taka.'
Dobra, ale tylko jedną notkę.'
'DZIEŃ ZAPOWIADAŁ SIĘ JAK ZWYKLE CHUJOWO. ZDĄRZYŁAM SIĘ PRZYZWYCZAIĆ DO CIĄGŁYCH PRETENSJI OD STRONY WSZYSTKICH LUDZI. NIEE. NIE CHODZI O TO, ŻE SIĘ UŻALAM NAD SOBĄ. OD KIEDY CIEBIE TU NIE MA, WSZYSTKO JEST TAKIE PUSTE. NIC NIE JEST JAK PRZEDTEM. NIE SMIEJĘ SIĘ TAK PRAWDZIWIE OD MOMENTU TWOJEGO... W SUMIE NIEWAŻNE. PRZECIEŻ CIĘ TU NIE MA. NIE BĘDZIE, DOPÓKI JA NIE ZNAJDĘ SIĘ OBOK CIEBIE. ALE JUŻ NIEDŁUGO. ZOSTAWIĘ SWOJEGO ''CHŁOPAKA'', RODZINĘ I TEN PIERDOLONY SZPITAL. BĘDZIEMY NARESZCIE RAZEM, ROZUMIESZ? TYLKO TY I JA. BEZ TYCH KŁAMSTW, KŁOPOTÓW. JESZCZE DWA TYGODNIE DO MOICH URODZIN. POTEM JUŻ NIE BĘDĘ ICH WYPRAWIAĆ, CHYBA, ŻE Z TOBĄ. CZYŻ TO NIE WSPANIAŁE? BĘDZIEMY NA ZAWSZE RAZEM. TY. JA. NA WIECZNOŚĆ. A NASZA MIŁOŚĆ... NIEŚMIERTELNA. KOCHAM CIĘ PONAD WSZYSTKO. TWOJA MARRI..'
'Jeju.. Smutne.'
'No dobra. Przeczytałaś? To oddaj.'
'Marika, co Ci?'
'Nic. Mogłam nie pokazywać i tyle. Wyjdź okej?'
'No dobrze.. Przepraszam.'
'Wyjdź!'
Kamila nie rozumiała, dlaczego dziewczyna tak się zezłościła.
'O cześć ślicznoto.'
'Hm?'
'Nie pamiętasz mnie? Byłem wczoraj z wami przy tej akcji z narkomanem.'
'Ah, tak, Pamiętam. Ty jesteś...'
'Mów mi Baffi.'
'Jestem Kamila.'
'Nie pasuje Ci to imię. Powinnaś mieć ksywkę.'
'Co proszę?'
'No, przezwisko.'
'Nie wiem jakie..'
'Może Kami, Kam, Kamcia.'
'Eee, niee. Wolę Kamila. Ewentualnie Kamilson.'
'Kamson. Będziesz Kamson.'
'Nie. Nie podoba mi się.'
'Nie pierdol. Idziesz na fajkę?'
'W zasadzie mogę. I tak nie mam co robić.'
Poszli na schody za budynkiem A.
'No, więc co tu robisz psycholko?'
'Nie jestem chora psychicznie. Muszą mnie tylko zbadać i takie tam.'
'Każdemu tak wmawiają. A potem zostajesz tu kilka lat.'
'Żałosny jesteś. Wychodzę po 1.5 tygodnia.'
'Wierzysz w to? Sama się wciągniesz w to bagno. Nawet spoko jest.'
'Ten szpital? Nie sądzę.'
'Uwierz. Lepsi tu ludzie niż Ci normalni.'
'Tęsknię za tym, co zostawiłam za tymi drzwiami..'
'Chłopak?'
'Niee. Ogółem. Moje poprzednie życie. Dzieciństwo. Zwłaszcza to ostatnie..'
'Ty. Tylko nie becz. Kurwa, jeszcze tego brakuje. Tusz Ci się rozmazał ślicznoto.'
'Nie przyzwyczaiłam się do niego jeszcze.'
'Nowość?'
'W zasadzie to tak.'
'Musisz wyglądać bardzo ładnie, skoro cały czas chodziłaś bez tapety.'
'Niee. Jestem brzydka.'
'Chyba głupiutka. Chodź mała, kolacja za chwilę.'
'No dobrze.'
'Gdzie Twój pokój?'
'Po lewej stronie, w budynku C.'
'No to chodźmy.'
Uśmiechnęła się.
'Co Ci sie stało w szyję?'
'To? Stare dzieje. Próbowałem powiesic się na sznurku.'
'Oh..'
'Głupi pomysł, wiem.'
'Nie zaprzeczę..'
'Bolało w cholerę.. Dopóki nie straciłem przytomności.'
'Kto Cię uratował?'
'Moja yy była dziewczyna, która na następny dzień zrobiła to samo..'
'Co?'
'No normalnie. Zerwałem z nią, bo była w ciąży. Jebnięty jestem. No ale..'
'To przykre.'
'Była dziwką. A dziecko wcale nie musiało należeć do mnie.'
'No ale zmarła..'
'Tak.. Nie gadajmy o tym.'
'Muszę już iść. Mój pokój jest za rogiem.'
'Okej, do zoba!'
'Na razie.'
Szybkim krokiem udała się w stronę pokoju.
Zamknęła drzwi tak szybko, jakby bała się, że ktoś wejdzie za nią..