o żesz kurwa! w życiu nie zjadłam tyle, co wczoraj. pobiłam normalnie jakiś rekord. wczoraj był dzień bez diety, jeden, na który mogłam sobie pozwolić, ale żeby tyle zjeść?! jezu, sama siebie nie poznaje. do dziś boli mnie brzuch, chcę mi się rzygać, i gdy patrzę na jedzenie to od razu mnie mdli. mam nauczkę, za każdym razem gdy będe chciała się czymś napchać przypomnę sobie ten wtorek. boje się, że przez taki wybryk przytyje, matka mówi że nie, że od jednego dnia nic się nie stanie, ale mimo wszystko się boje. wciąż nie mogę uwierzyć ile w siebie wepchałam, można by pomnożyć moją dzienną porcje jedzenia razy 50, i wyszedł by wczorajszy bilans. JEZUJEZU, nie potrafie tego pojąć, gdzie się wczoraj podziała moja silna wola?! niby już dobrze, prócz tego cholernie bolącego brzucha. jak myślicie, wpłynie to jakoś na wagę? błagam o szczerą odpowiedź.
edit: uf, wreszcie brzuch przestał napierdalać. gruba świnio, nigdy więcej tego nie rób.