od wczorajszego dnia mam swój cel. waga 48 kg, to o czym zawsze marzyłam. 12 kg lżej. ale czy jestem szczęśliwsza? napewno. ale nie jest to pełnia szczęścia. ciągle chce być chudsza. ciągle wstydze się chodzić w spódniczkach. moje nogi ciągle wydają mi się za grube. dzisiaj podjadałam dużo płatków i otrębów, a gdy spojrzałam w lustro od razu wydawało mi się że przybyło mi przynajmniej z 5 kg. to chore. przecież nie tyje się w godzinę. czuje się pełna, ale chciałam zrobić jeden dzień wolny od diety, w ramach wczorajszego osiągnięcia sukcesu, ale od jutra wracam. nie potrafie tak o sobie coś zjeść i nie mieć potem wyrzutów sumienia. chciałabym jeszcze schudnąć, ale sama nie wiem czy jest w tym jakiś sens. nigdy nie będe miała wymarzonych nóg przez moją budowę ciała. ale gdybym ważyła 45kg, może jednak trochę by jeszcze schudły? nie wiem. warto spróbować, mimo że jest coraz więcej przeszkód. znajoma mamy mówi że jestem już za chuda, wróciłam do szkoły dużo osób zauważyło że jest mnie mniej, usłyszałam nawet że wyglądam jak kościotrup, ale to tylko od jednej, grubszej dziewczyny. jaki jest prawdziwy obraz mnie, jak ludzie mnie widzą? cholera, to jest w chuj ciężkie.
Inni zdjęcia: ;* patrusia1991gdJa patrusia1991gd:* patrusia1991gd. milluchaa;* patrusia1991gd:) patrusia1991gd... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24