Nigdy stąd nie odeszłam. Byłam tu zawsze. Wciąż jestem. Od ostatniego wpisu nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o wygląd i te sprawy. Inne aspekty życia potoczyły się inaczej. Nie tak jak bym chciała, ale mimo to akceptuje te sytuacje. Może jest w tym jakiś ukryty cel? Ostatnio jednak zauważyłam, że bardziej zależy mi na rozwoju osobistym niż na doskanaleniu mojego ciała. Prawda jest, że wszystko zaczyna się w naszej głowie. Jeżeli w niej wszystko będzie "ok" to z ciałem też tak będzie.
Musze je zacząć traktować z szacunkiem. Zawsze myślałam, że jak jestem gruba i brzydka to już mi się nic nie należy i przestawałam dbać o siebie.
Czy to nie smutne?
Mam jedno ciało, mimo, że nie jest doskonałe, to wciąż moje ciało, które pora pokochać :)