Nie daję sobie rady. Czuję że to już nawet nie chodzi o to co mnie otacza czy o Niego.
Ja po prostu nie czuję gruntu pod nogami, czuję że się rozpadam. Nie kontroluję płaczu, boję się kolejnego dnia, boję się łez, boję się samotności, boję się wyjść z domu. Boję się że kontakt z kimkolwiek otworzy mnie i zacznę płakać.. Boję się tego że nie wiem co ze mną dalej.