mijamy się wciąż na ulicy
nie umiejąc ze sobą rozmawiać
i spojrzeć sobie prosto w oczy
idziemy każde przed siebie
ocierając się tylko raz o swe ramiona
to co kiedyś nas łączyło przeminęło
boimy się tych spojrzeń
które kryją w sobie tamte chwile
każdy doktyk jest impulsem
przepływającym i paraliżującym prądem
juz się nigdy nie dotkniemy
nie poczujemy swoich ciepłych warg
nie usłyszysz już moich słów
tyk skierowanych do ciebie
odszedłeś i juz nie chcę byś wrócił.