Moja mina wygrywa :D A Debiś w ogóle nie podjadał :P
Poszalałam dziś, rozwalając egzamin praktyczny z anatomii. Pocisnęłam maxa :D Trochę się postresowałam, bo weszłam ostatnia, ale wiedzy akurat starczyło mi na mój zestaw pytań, a co nie do końca wiedziałam, to doimprowizowałam. Szybko, sprawnie, od preparatu do preparatu, aż zaimponowałam naszemu wspaniałemu asystentowi i już w połowie coś gadał, że ten egzamin dla pani Ani to chyba czysta formalność. No i w ostatecznym rozrachunku pani Ania zakończyła egzamin szybciutko z wynikiem 25/25 <3
Kurczę no, ten pan O. to genialny człowiek. Baby egzaminujące obok nas robiły stresówę i specjalnie jeszcze dobijały leków i woj-leków, jak ktoś czegoś nie wiedział, a ten nasz ponoć nawet próbował naprowadzać tych błądzących. Ogólnie był pomocny, mówił np na jakim preparacie będzie lepiej widać. Nawet skracał obszerne pytania. A atmosfera była taka pozytywna, że wszystkie stresy zostały przed wejściem do sali prosektoryjnej. No i tak powinno być.
Ten egzamin otworzył furtkę do części pisemnej, więc przede mną weekend ostrego kucia na test i oby się jakoś udało prześlizgnąć, to będzie juz z górki :)
Gdyby nie moja niedyspozycja pewnie byłby dziś teren na Debisiu, ale trudno, nadrobimy to w niedzielę :)