Marsylia- port. Niebieski wielbłąd. Ludzie na suficie. Zdjęcie z pełnymi ustami, bo akurat jem. Nihil novi sub sole.
Cóż Wam dziś rzeknę, moi drodzy. Jak widzicie żyję nadal, nadal się cieszę, dwa miesiące zleciały nie wiadomo kiedy, ale że robi się powoli chłodno i nawet wczoraj odpalono kaloryfery w akademikach (no to znaczy dziś chodziłam cały dzień w krótkim rękawku, ale jak nie mają na co wydawać peiniędzy, niech wydają na grzanie pokoju, który potem muszę cały dzień wietrzyć, liberte), imprezowe nastroje trochę się uspokajają na rzecz ogarniania życia. Ogarnęłam trochę i ja. Prace na romanistykę powysyłane, maile do wykładowców z prośbą o umożliwienie pisania egzaminów z 20/12 i 21/12 wysłane (mój jedyny argument nie do przebicia: sorry, I'm Erasmus), bo w przeciwnym razie spędzę urocze Święta w Perpi z Japończykami i Arabami, pozostali wybywają. Także porządki, porządki. Bo wiecie, Ordnung ist das halbe Leben.
http://www.youtube.com/watch?v=0va2a7Ra2nw !
http://www.youtube.com/watch?v=uimWYQcxjhk !
i jeszcze listopadowa piosenka na before: http://www.youtube.com/watch?v=lDK9QqIzhwk szczerze, dawno tyle nie śpiewałam :D