na ostatniej prostej więcej szczęścia niż rozumu. za to pogoda sprzyja nauce, zatem przysiadłam do literatury xix w. przy okazji zdałam sobie sprawę, że na ćwiczeniach z literatury robiłam wszystko (konsultacje ortograficzne: pisze się "dziubek", czy "dzióbek"?; odliczania: "dobra, ja wychodzę 10 minut wcześniej", "idziemy?", "wyłazimy, czy nie?"; wyrazy dezaprobaty: "rzygam", "spaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaać"; zwierzenia: "babcia ma dziś urodziny. super, 2 h wyjęte z życia"; pożegnania: "Ciuku, było mi bardzo miło przeżyć z Tobą te dwa pierdzielone lata na UJ. 14.06.13.") byle nie zajmować się literaturą, na co dumnie wskazują moje notatki. Nie moja wina, że to były ostatnie piątkowe zajęcia :D
w każdym razie jeszcze tylko czwartek, piątek i mój trud skończon. powszechna radość jest już gotowa, by zapanować.
zatem dziś muszę zaaplikować do mózgu swoje nowe motto życiowe, które brzmi ni mniej, ni więcej: aaaaaa, dobraaaaaa. (Ciuk mi je uświadomiła i na dodatek uważa, że jestem Pierwszym Olewaczem Rzeczpospolitej. nie wiem, kiedy to się stało. ale dobrze się stało.) i do przodu i wake me up in July!
co z nowszych jeszcze rzeczy: mam darmowe francuskie konwersacje telefoniczne prosto z Perpi, bo okazało się, że ów Murzyn też studiuje prawo, jaja jak berety :D