Trochę słaba jakość...
Z Agatą:)
Kurcze, co za dzień. Rano bylam u Miśka.
Pojechaliśmy sobie w teren, we czwórkę, Adrian na Nexcie, Aga od Tabasco na Ramzesie, jakaś dziewczynka na Naturze i ja na Neosiu oczywiście:) Strachów po drodze było oczywiście co nie miara^^ Wiadomo, jakiś pies, droga (taka zwykła, polna, bardzo straszna podobno, źdźbło trawy, itp, itd. Co prawda spłoszyć zdążyły się tyko dwa pierwsze konie, Neon nigdy nie wiedzial o co chodzi, więc był grzeczny:) Do czasu^^ Kłusowaliśmy sobie spokojnie, aż tu nagle w krzakach jakiś zając zaczął kicać. No to oczywiście kopytne w nogi i poniosły jakieś 100m. Ja oczywiście z tego wszytskiego wyleciałam z siodła i wisiałam sobie na boku, a że nie mogłam się wgramolić, to musiałam zejść załkowicie i chodzić jeszcze raz
Ale obyo się bez żadnego draśniecia:)
Zaraz po tym musieliśmy przejść przez krzaki. Normalnie trzy drzewa leżą tam powalone, średnicy około 20-30cm, wzdłuż całego przejścia. Nie mówiąc już o tych wszystkich gałęziach, które wystają. Mniejsza z tym. Każdy koń PRZESZEDŁ normalnie, spokojnie stępikiem. Ale Neoś musiał być inny oczywiście i stwierdził, że lepiej będzie to przejechac galopem, a drzewa przeskoczyć. Jak pomyślał, tak zrobił. Potrójny szereg, ze mną na grzbiecie. Ja nie wiem, jak udało mi się to przeżyć.
A Adrian potem stwierdził, że ładnie się złożyłam przy skoku Trza będzie na jakieś zawody pójść
Później było już w miarę spokojnie. Spłoszył się jeszcze czegoś, ale sam stwierdził, że nie wie czego. Ja też nie wiem.
I dojechaliśmy do stajni cali, zdrowi i uśmiechnięci^^ Ja w szczególnosci.
Najlepszy teren, na jakim byłam^^
Pozdrawiam:)))