Stefcia przypomniała sobie
jedną rozmowę z Waldemarem.
Mówił, że powstające uczucie
jest podobne do gmachu nowowznoszonych murów.
I dobrze jest, gdy cegłą jest sama miłość,
oparta na cemencie szacunku.
Tylko na cemencie glina wyłączona?
Żelazne wiązania to stałość.
Kielnia. to zaufanie, łączące miłość z szacunkiem.
Krokwie i sklepienia to warunki i okoliczności.
Mogą być one bardzo wyniosłe lub też dość niskie.
Tynkiem jest wiara.
Powinna posiadać wielką siłę, chcąc uchronić mur od ruiny.
Wapno to opinja świata.
Szczęśliwie, jeśli pokrywa mur już zlasowane,
nieszczęśliwie, jeśli przed zlasowaniem,
czyli przed ustaloną reputacją,
bo wówczas byle zły powiew łamie wapno i kruszy.
Fundamentem Waldemar nazwał dość czynicznie
pociąg zmysłowy.
I dowodził, że powstałe na nim gmachy uczuć
bywają najwspanialsze,
jeśli zaś istnieje bez przerwy,
wówczas są najtrwalsze.
Ale przyznawał,
że fundamentem może być również
jedność duchowa,
wspólność myśli i zapatrywań.
Stefcia, przypominając sobie jego zdania,
wplatała je teraz we własne uczucia.
A może istotnie bez pociągu zmysłowego
niema szału w miłości
i sama miłość za blado by wyszła,
jak obraz cenny artyzmem,
bogaty w technikę i koloryt,
lecz pozbawiony odpowiedniego światła.
Waldemar ucałował jej dłonie.
Zrozumieli się oboje.
Byli szczęśliwi.
Przed oczyma ich stanęła przeszłość.
Tamci nie doszli do tych wyżyn, co oni.
Ich szczęście musiało być o połowę mniejsze,
a wobec późniejszego życia
stało się chwilą obramowaną w czarny kir.
W parę godzin potem
Waldemar i Stefcia w białym salonie,
wśród kwiatów, zamienili z sobą pierścionki.
Gdy na palcu Stefci błysnął olbrzymi brylant,
klejnot rodowy Michorowskich,
a ona włożyła narzeczonemu
na mały palec swój pierścionek z perłą urjańską,
spragnione usta Waldemara
spoczęły na ustach dziewczyny
i trwali tak długo upojeni...
Trędowata Helena Mniszkówna