Ale my brzydcy, ojacie.
No nic, po 11 tygodniach w końcu JESTEM!
Cóż, obrona poszła nadspodziewanie dobrze.
Drugi stopień czeka.
Dwa lata i co wtedy?
Ahhh, dobra, wszystko jest dobrze, zawsze mam Plan B i C, ale, zaraz, zaraz jaki jest A?
Nieważne, idę robić dalej nic pożytecznego, nara!
EDIT:
Czy to możliwe, że mężczyzna ze zdjęcia trwa przy mnie nezmiennie od prawie 5 lat? O matko, gdzie ten czas tak zapieprza ja się pytam, hm?