Sekret szczęścia, a przynajmniej spokoju, leży w tym, żeby wyeliminować romantyczną miłość z życia, bo to ona sprawia, że człowiek cierpi. Tak żyje się spokojniej i lepiej się bawi, zapewniam cię.
Ustawiła mi się jebutna czcionka, i po co ona komu? Nie wiem co pisać, mam typowy mętlik w głowie. Mętlik artysty, czy coś. Dopijam właśnie poranną kawę. Pół godziny temu zbudziło mnie przeraźliwe trzaskanie drzwiami. I chyba chciałabym wam coś opowiedzieć. I chyba nie wiem czy mogę.
Pamiętam ten dotyk, jak go chłonełam od samego początku. Nie mogłam się oderwać niczym muszka przyklejona na lep wtulałam się w jego chude ramiona. On nie protestował, jego oddech na mojej szyi mieszał się z fioletowym axem. Przywitał mnie tym dotykiem, tym zapachem którego dobrze znałam. Potem poczułam jak nasze języki spajają się w jedność i chłoną wzajemnie swoją ślinę. Czułam, jak świat wiruje mi pod powiekami, i zamykałam je z nadzieją że ich nie otworzę. To byla magia, stojąc tam ponad godzinę nie liczyliśmy czasu, byliśmy mniej-bardziej oswojeni i to właśnie powodowało że wszystko było piękniejsze. Te spojrzenie i blask niebieskich tęczówek. Od razu przeszedł mi wszelki strach, gdy tylko na mnie spojrzałeś. Gdy szedłeś z torbą i uginałeś się pod jej ciężarem. Wszystko było takie wtedy łatwe, potem park. Pierwsze usiedzenie na twoich kolanach. Patrzenie się jak gryziesz kolczyk, wylanie Monstera i moj dom, balkon pełen pnączy, czara kanapa i ty siedzący zupełnie oszołomiony. Nasze wędrówki. Nasze marzenia. Z czasem było trudniej, bardzo trudniej. Zawsze sądzilam, że tak musi być musimy przez to przebrnąć ale było gorzej. Potem dowiedziałam się o wszystkim kłamstwach i miałam dosyć. Teraz nauczyłam się Cię kochać z całego serduszka. I nie potrafię Cię wymazać, dlatego daje Ci szanse, ale ukochany ta szansa była ostatnią.
Przypomnieć sobie, że codziennie muszę budować siebie od nowa, i żeby zrozumieć - po raz pierwszy w życiu - że kocham jakąś istotę ludzką bardziej niż siebie samego.
M.