Nadal nie mogę pozbierać się po utracie Luckiego...
Ale taka kolej rzeczy, całe życie spędziłam w radości, może należało mi się?
Niczego nie zmienię, to jest najgorsze. Ale muszę zapomnieć... niestety.
Na zdjęciu jest mój nowy konik- Lily, którą dostałam na dzień dziecka.
Nie myślcie sobie, że już zapomne o Luckym, bo tak nie jest.
Może i jestem rozpieszczona, bo który rodzic ciągle kupuje coś swojej córeczce...
No ale nie zmienię moich rodziców, kocham ich takimi jakimi są.
W życiu dużo przeżyłam, jak na moje lata.
Wasi rodzice z pewnością się kochaja, wiecie, że nic nigdy ich nie rozłączy.
Ja też bym tak chciała, ale niestety los chciał inaczej.
Od urodzenia dzieją mi się jakieś nieszczęścia, rodzice chcą zmienić wszystko.
Udaje im się mnie rozbawić, ale nie zmienią nic, ale sa po prostu ludźmi.
Wczoraj miałam treningi, jeździłam 2 konie.
Przez stajennego, podłoże na hali jest nie równe,
no i Lily zaczęła mi kuleć. Ale na szczęście już przestaje.
Jeździłam też na Lordzie, faaajny jest.
Miękko nosi, po prostu cud, miód i malinki :D
Jeździłam na nim jako 2 osoba :D.
Nie powiem, ma odpały, ale i tak kocham tego konika <3.
W piątek po zakończeniu roku lecę z mamą, bratem i Sebastianem na Kretę.
Lubię Sebastiana. I cieszę się, że mama jest szczęśliwa.
Pod koniec lipca jadę do taty, do Niemiec.
A Lily mój łosiek jedzie zeee mnąą <3
Tata obiecał, że wszystko załatwi :)
Potem lecimy z tatą, Jessicą i Melanie na podróż naszego życia.
Kierunek- Meksyk. I to na caluuutki miesiąc <3
Jessy jest słodziak :D. Dodam jej zdjęcia może. :)
Ona ma 2 miesiące i jest najsłodsza na świecie :)
P.S- Jakby któraś z dziewczyn dziwiła się, czemu Sophia nie leci do Meksyku, skoro Jessica jest o wiele młodsza i leci- Sophia ostatnio ma alergię, cały czas choruje, nie może z nami jechać :( a szkoda :(