Mój ulubiony kawałek z opowiadania ' dziecko voodoo ' ...
*
[...] Nazajutrz po śniadaniu poszedłem do mieszkania Johna. Zadzwoniłem i po chwili stara zrzędząca kobieta, z cętkowanym kotem na ramieniu, wpuściła mnie do środka.
- Z wami, młodymi, to tylko kłopoty. Tylko hałas. Tylko głośna muzyka. Sami chuligani.
- Przykro mi - powiedziałem, ale chyba mnie nie usłyszała. Poszedłem po schodach na górę. Przed drzwiami pokoju zawahałem się. Słyszałem magnetofon kasetowy Johna i wodę płynącą z kranu. Zapukałem - za słabo, żeby John mógł usłyszeć. Zapukałem jeszcze raz - mocniej.
Nikt nie odpowiadał. Woda ciekła w dalszym ciągu, a z magnetofonu rozlegało się Are you experienced... have you ever been experienced ?
- John? - zawołałem. - To ja, Charlie !
Otworzyłem drzwi. Wiedziałem co się stało zanim jeszcze ogarnąłem całą wzrokiem całą scenerię. Jimi dostał się tu przede mną.
Na ciemnej przemoczonej kapie, przykrywającej łóżko, leżał tułów Johna, szeroko rozdarty: płuca, żołądek i wątroba stanowiły kompozycję jasnych kolorów na tle pajęczej sieci tkanki tłuszczowej i pooddzieranej skóry. Jego głowa leżała w umywalce, kołysząc się pod strumieniem wody. Od czasu do czasu prawe oko patrzyło na mnie oskarżająco znad porcelanowego obrzeża umywalki. Poodrywane nogi, wepchnięte pod łóżko, zostawiły na dywanie krwawe ślady.
Voodoo zniknęło ! [...] .