Normal 0 21 false false false PL X-NONE X-NONE
ROZDZIAŁ I
W lesie zimą jest tak cudownie. Wiatr przechadza się między drzewami, a w powietrzu unosi się zapach żywicy, ściętych na Święta świerków. Wszystko pokryte białym puchem, takim innym, niż ten widziany za oknem domu. Z zamkniętymi powiekami, wsłuchuję się w szepty drzew. Słyszę. Bielusieńkie płatki puchu uderzają z trzaskiem o zmarzniętą pokrywę śniegu. Mam wilgotny nos, zaróżowione policzki i krwisto czerwone usta. Badawczo kieruje wzrok z jednego drzewa na kolejne. Szukam, lecz nie wzrokiem. Jest tak cicho. Na szyi czuję ciepło ludzkiego oddechu i ten znajomy mi zapach. Dotyk Jego warg na odkrytych, czerwonych od mrozu ramionach. Mam na sobie tylko tą lekką białą tunikę, kruczoczarne figi, a na nogi w biegu zdążyłam naciągnąć granatowe dżinsy. Instynkt mi podpowiada, że On wodzi wzrokiem po moim dekolcie. Podziwia pełne, prawie nagie piersi, otulone tylko tiulem.