"Gdzie jest Twój Romeo, Julio?"~ RozdziałXIII
- Co..co ty wyprawiasz?- pytam, gdy udaje mi się od niego oderwać.
- No co, myślałem, że tego chcesz...- odpowiada brunet z niewinnym uśmieszkiem
- No to źle myślałeś- wstaję i otrzepuję się z liści
- Czyżby?- pyta, łapie mnie w pasie i przyciska do drzewa- ale chyba nie pomylę się, jak powiem, że ci się podobał ten całus?- Czuję, że zalewa mnie rumieniec. Przeklęte policzki!
- Puść mnie!- szarpię się.
- Nie, dopóki nie odpowiesz- uśmiecha się zawadiacko. Czuję, że krew w żyłach mi się gotuje.
- To zacznę piszczeć i powiem, ze chciałeś mnie zgwałcić!- odparowuję.
- Nie zrobisz tego.
- Czyżby?- mówię i już otwieram usta, żeby krzyknąć, ale on zamyka je kolejnym pocałunkiem. Ten jest jeszcze dłuższy, prawie brakuje mi powietrza.
- Dalej chcesz krzyczeć?- pyta Łukasz
- Nie, bo pewnie znowu mnie tak uciszysz- odpowiadam, gdy udaje mi się złapać oddech.
- To może dasz się zaprosić na kawę?- odsuwa się i wyciąga do mnie rękę.
- Nie, teraz odprowadzisz mnie do internatu i zapomnimy o całej sprawie- upieram się przy swoim.
- To chyba nie będzie możliwe...
- Jak to?
- Przecież internat zamykają na weekendy- śmieje się brunet. Mam ochotę go udusić.
- No to odwieź mnie do domu!- nie daje za wygraną
- Co? A gdzie mieszkasz? Pewnie na jakimś zadupiu 100 km stąd, zgadłem/- "Teraz to juz zdecydowanie przegiął"- myślę
- O nie, nie pozwolę ci mówić o mojej rodzinnej miejscowości zadupie! To twoje miasto to zadupie, bo tutaj są same dupki jak ty!- krzyczę i odchodzę. "Szkoda, że okazał się takim palantem"- myślę- "A tak świetnie całuje..." Nie spostrzegam, kiedy staje przede mną z bukietem liści.
- Wiem, to nie kwiaty...ale wiesz, jest jesień, a do kwiaciarni za daleko...
- Co? To w twoim cudownym mieście nie ma takiej prostej rzeczy jak kwiaciarnia? Że biedny Łukaszek syneczek pani doktor musi schylać się do ziemi i podnosić brudne liście, chociaż pieniążki aż się proszą by je wydawać? To przecież skandal!- dalej jestem wściekła. Za to zadupie i za te "przymusowe" pocałunki. Choć nie powiem, że to nie było fajne.. Ale jak on sobie myśli, ze jak przyjdzie z jakims chwastem, to sprawa będzie załatwiona, o nie!
- Masz rację, zasłużyłem sobie na takie traktowanie, jestem bezczelnym dupkiem, który się wywyższa, bo jest z miasta. Proszę, obrażaj mnie ile chcesz, ale nie idź i daj się zaprosić na kawę.- mówi jednym tchem
- No nie wiem...- droczę się z nim.
- No weź...błagam- klęka na jedno kolano
- Przestań, ludzie patrzą- mówię cicho
- A co mnie obchodzą ludzie? Dla mnie liczy się tylko ta piękność stojąca przede mną, która w złocistych włosach ma liście klonu, a jej twarz opromienia uśmiech...
- Dobra, już przestań- śmieję się
- To co z tą kawą?
- Wolę herbatę- odpowiadam i chwytam bukiet liści- są lepsze niż kwiaty z kwiaciarni- mówię cicho.
__________________________________________________________________________________________________________
Chyba powinnam całą notkę poświęcić na przeprosiny, bo już tak dawno nie pisałam, wiec przepraszam x1000 bardzobardzobardzobardzobardzo mocno. Ale spróbujcie mnie zrozumieć, mam kupę nauki, 3 gim., a na ferie nie byłam w domu... Obiecuję, ze to ostatnia tak długa przerwa... Mam nadzieję, że ktoś jeszcze tu zajrzy...
~AHeartOnFire