Wszystko mi się wali i nie potrafię nic ze sobą zrobic. Wpadłam w stan otępienia i beznadziei. Wciąż myślę o jednym, nie powinnam, ale jednak. Teraz nawet argument "co powiedzą Kubie" przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Zawsze uważałam się za człowieka silnego, przynajmniej na tyle aby nie upadać na duchu z byle jakiego powodu. A jednak. Myliłam się. I to bardzo. Mam ochotę płakać, za każdym razem gdy jestem sama ze sobą. Jak tylko wychodzę z domu, ze szkoły. Zawsze gdy tylko nie ma w pobliżu kogoś kogo mogłabym znać.
Stuck in this place where I can`t escape
Screaming and clawing from deep inside
"Gdy jest sie tak smutną, że łzy płyną z oczu za lada powodem, trzeba czytać (...) Gdy sie takie rzeczy w chwilach odpowiednich uparcie i świadomie studiuje, to działają swoją olbrzymią obcością...) tak mocno jak roztwór Schleicha. To sól na pewien czas odrętwia pnnie newrowe tak do gruntu, ze można okolice przez jej pole działania krajać bez bólu lancetem"
Stefan Żeromski - Ludzie bezdomni
W odpowiedznim momencie odpowiednia strona :)