staram się mieć ciągle na uwadze, że suma szczęścia zawsze równa się zero
przemiły weekend, uwielbiam warszawę (to nowość) mimo że śmierdzi patosem na odległość. kocham warszawiaków, przede wszystkim to, że wtapiają się w tłum.
cieszę się, że wyglądam na osobę, która wie czego chce od życia, mimo że jestem daleka od tego stanu. może po prostu potrafię manipulować pozorami równie dobrze jak wszystkim innym?
"dzięki ci paaaanie, dziękiiiiii. dzię-ki ciiiiiiiiiiiiiiii"
dzięki bardzo za wszystko, nawet za to, że ominęła mnie niepowtarzalna okazja uściśnięcia dłoni sebyyy.
więcej takich wypadów, po których mam prawo bezkarnie zrobić sobie dzień wolny i spać do 11, co mi się zdarza niezmiernie rzadko : )
love,
wasza mała de : )