Kocham Cię bardzo. Zrozum to wkońcu ,że Twój uśmiech, ramiona i spojrzenie są moim azylem. Szczerzonym miejscem, za którymi tęsknie i chce mieć tę pieprzoną świadomość ,że istnieją tylko dla mnie. Ze otwierając swoje dłonie ,robisz to tylko dla mnie, przyciągając mnie bliżej. Tylko moje usta dotykają twoich. To moja głowa może spokojnie oprzeć się na Twojej klatce piersiowej .Uwiodłeś mnie przepaścią jednego głębokiego spojrzenia. Pieprzonego spokoju tonu Twojego głosu. I choć jestem w stanie zrobić wszystko dla ciebie, dla nas . To musisz zrozumieć,że czasem mnie krzywdzisz. Twój pogmatwany charakter chwilami doprowadza mnie do flustracji. Nie mogę z każda kłótnią to ja przychodzić i Cię przepraszać. Musisz zrozumieć ,że tez popełniasz błędy. Zachowujesz się chwilami jak fochnięte dziecko, które krzyczy w sklepie "Mamo kup mi to !". Najgorsze jest to,że obydwoje jesteśmy uparci i tak właśnie mijają te cholernie długie dni ciszy. Które zabijają mnie od środka, bo jakaś pieprzona świadomość mówi mi,że słowo RAZEM w pewnym momencie przestanie dla Ciebie istnieć . A ja uświadamiam sobie,że bez Ciebie to chyba podłączą mnie pod respirator bo nie wiem czy dam rade sama oddychać...