Chyba nieważne jak daleko uciekne, i tak dopada mnie wiecznie to samo... To co mam w sobie ciągnie mnie na dno. Stałem się jak kamień, zimny jak lód... a mimo wszysto chciałbym, może to i głupie, może i beznadziejne... Płonna nadzieja, że właśnie Ty usłyszysz to co chcę powiedzieć właśnie.
Zostań, potrzebuję Cię tu. Wciąż jesteś w mojej głowie jak echo... Tylko Ty potrafisz poukładać moje myśli...
A może już nikt nie czeka, może rzucam grochem o ścianę... może obracam się w proch. Bo przecież na świecie nie ma już nikogo jak Ona... Może zostało mi już tylko bezmyślnie gapić się w gwiazdy i trwać w samotności. I chociaż usta składają się w znaną modlitwę... To przecież tylko bezsensowny szept... Aniele boży, stróżu mój, chciałbym znać twoje imie... ty zawsze przy mnie stój, przecież ze mną nie da się wytrzymać, nie jestem tego wart... rano wieczór. we dnie w nocy bądź mi ku pomocy, ja bym wszystko dla Ciebie oddał... strzeż duszy, ciała mego, tylko duszę moją wybaw od samotności... zaprowadź mnie do żywota wiecznego, to mi nie grozi... Amen.
Naprawde Cię potrzebuje... To co mam w sobie nie chce się dzielić...
...