Wrócisz tam gdzie dom twój. Odnajdziesz spokój i wsłuchasz się w szepty wiatru. Odetchniesz czystym powietrzem, odnajdziesz to co zagubione i zgubisz co odnalezione. Znowu będziesz sobą, będziesz robić to do czego zostałeś powołany. Staniesz się kamieniem, drzewem i trawą uginającą się na wietrze. Będziesz czekać, aż nadejdzie twój czas. Nie drgnie ani jeden mięsień, nie padnie ani jedno słowo, czas stanie w miejscu a ty będziesz tam gdzie powinieneś być. A kiedy nadejdzie twój czas, wyjdziesz z mgły jak duch, staniesz się bestią, która czai się gdzieś w głębi twojej duszy, będziesz tym kim zostałeś stworzony. Nie zaznasz spokoju, puki nie skończysz a ty nie kończysz nigdy, bo misja twoja trwa wiecznie. Nie potrafisz żyć bez tej burzy, szalejącej gdzieś w oddali. Nie dla ciebie, aureola złotych włosów, nie dla ciebie karmazynowy uśmiech, nie dla ciebie spojrzenie błękitnych oczu. Twój świat zamyka się w okularze lunety, jest wąski i prosty, ogranicza go siatka celownika optycznego. Określasz odległość, oceniasz wiatr i delikatnie pieścisz spust, jakby był jedyną twoją kochanką. Obserwujesz lecący pocisk i uśmiechasz się w duchu kiedy perfekcyjnie trafia w cel, spełniasz się i wiesz, że to jedyna twoja droga. Oddychasz powoli i spokojnie, bo jeszcze nie skończyłeś, wiesz o tym dobrze. Znów czekasz, znów w myślach ważysz pocisk, śledzisz jego trajektorię. Układasz usta tak jak zawsze, w niemą modlitwę do bogów starych i nowych, do duchów lasu i do własnego karabiu, który jest cześcią ciebie. Przez lata treningów wrósł w ciebie i stał się najlepszym przyjacielem. Powtarzasz w głowie słowa tej modlitwy, tak dobrze ci znanej. " Nie pozwól mi teraz spierdolić... Nie pozwól mi..." Palec znów dotyka spustu i ciągnie go ku sobie. Stłumione kaszlnięcie najlepszego przyjaciela i znów patrzysz jak 10 gramów ołowiu i mosiądzu, zawieszonych w powietrzu pokonuje kolejne metry aby dokończyć twoje zadanie. Perfekcyjne trafienie i już wiesz, że możesz odejść, niezauważony. Oddalasz się powoli, nie spieszysz się, znikasz, rozpływasz się w lesie. Docierasz do punktu ewakułacji, wsiadasz do śmigłowca i czujesz jak burza się oddala, cichnie gdzieś w dali. Jednak doskonale wiesz, że jeszcze nie skończyłeś a burza powróci, kiedy znów zostaniesz wezwany. Stanie się to szybciej niż możesz sobie wyobrazić i tym razem rozpętasz huragan. Przyjdzie ci zmienić świat, ten, który tak dobrze znamy. Jednak kiedy nadejdzie najważniejsza chwila w twoim życiu, znajdziesz się w oku cyklonu.
4 sierpnia 2008 Gruzja.
Porucznik jednostki wojskowej Grom, Jan Kamiński piszący te słowa w pamiętniku, nie wiedział jak blisko jest jego huragan. Nie wiedział co go czeka po powrocie z Gruzji.