I know that we are the torches in the night
_____________
boże, w końcu dostałam pracę! od wtorku składam, przekładam i układam ciuchy w croppie :) jeszcze tylko podpiszę ostatecznie umowę i będę już przeszczęśliwa.
cieszę się, że mi się udało, chociaż przyznam, że po ośmiogodzinnej zmianie wracam do domu o 22, całkiem wykończona.
mam nadzieję że się przyzwyczaję :p (tak jak do obowiązku noszenia fullcapa w pracy)
za to dzisiaj mam wolny dzień i cieszę się każdą minutą nie robienia niczego.
(kiedyś pewnie i tak będę musiała wstać, ale na razie...)
skoro nic nie robię i odpoczywam, to jest to moment w sam raz, by coś tu napisać.
dziś będzie część druga ostatniej notki o aureolach aparycji.
zacznę od końca.
dostałam ciekawy komentarz ostatnio; poczułam się trochę jak postawiona w stan oskarżenia ;) nie pomyślałabym, że w taki sposób można odczytać mój poprzedni wpis- ale skoro tak, to chciałam, żeby wszystko było jasne i przejrzyste, dlatego teraz o tym piszę.
przede wszystkim, nigdzie nie wspominałam, że zjawisko oceniania po wyglądzie dotyczy tylko i wyłącznie osób nieatrakcyjnych. każdy ulega pierwszemu wrażeniu- zarówno osoba o mniej, jak i o bardziej atrakcyjnej powierzchowności. to jest coś uniwersalnego dla ludzi, po prostu. faktem jest, że są osoby bardziej i mniej wyczulone na wygląd zewnętrzny, ale tak czy inaczej, każdy zwraca na to uwagę... powierzchowność przecież składa się na pierwsze wrażenie.
wiadomo, że w ostatecznym rozrachunku to tak naprawdę charakter, osobowość, intelekt decydują o tym, czy z daną osobą ma się ochotę przebywać dłużej i bardziej zacieśniać więzi, czy też nie. głupstwem byłoby to negować ;) samym tylko wyglądem nikogo się przy sobie na dłużej nie zatrzyma, bo ludzie generalnie szukają partnerów, a nie ładnych obrazków do popatrzenia.
jednak faktem jest też, że wygląd zewnętrzny ma ogromne znaczenie w postrzeganiu danego człowieka przez otoczenie. i tutaj uwaga jest taka, że "wygląd zewnętrzny" to niekoniecznie tylko sylwetka+rysy twarzy, ale też i postawa, gestykulacja, sposób poruszania się i mówienia.
ludzie lubią sobie wyrabiać opinię o innych- jednak co mogą powiedzieć o dopiero co poznanej osobie? oczywiscie to, co jako pierwsze krzyczy, wyrywa się i rzuca w oczy, czyli nieszczęsny wygląd. wtedy do gry wchodzą aureole- czyli łączenie "ładny-dobry", "brzydki-zły".
wiem, że to nie jest dobre i wiem, że to nie jest sprawiedliwe. ale nie mogę na to nic, niestety, poradzić.
tłumaczę, o co w poprzednim wpisie chodziło ze wzmianką o tlc i ładnymi paniami dla których liczyło się tylko wnętrze- to był program z serii "wielkie metamorfozy". kobiety przed programem były pełne kompleksów na punkcie swojego wyglądu; nie mogły znieść swojego widoku w lustrze, chowały się przed ludźmi. (dodam, że żadna z uczestniczek nie była zdeformowana przez wypadek/chorobę). w programie przechodziły przemianę- zajmowali się nimi styliści, makijażyści i dietetycy, ale kulminacyjnym punktem była operacja plastyczna nosa/brody/żuchwy, czy czegoś innego, co im, w ich mniemaniu, "psuło wizerunek".
na zakończenie programu była gala, na której wszystkie uczestniczki wychodziły odmienione- zoperowane, umalowane i skorygowane.
i dopiero wtedy zaczynały wielkie i patetyczne przemowy, jak to "w trakcie programu przekonały się, że najważniejsze jest wnętrze, że trzeba patrzeć sercem".
naprawdę?
to dlaczego w takim razie potrzebowały diety, wizażysty i o p e r a c j i p l a s t y c z n e j żeby dojść do takiego wniosku?
czy teraz dobrze widać tę ogromną ironię, z jaką pisałam o takiej scenie?
to nie jest tak, że jak ktoś jest nieładny, to ma fioła na punkcie wyglądu bo jest zakompleksiony, i patrzy na innych ludzi tylko i wyłącznie przez pryzmat ich aparycji, za to jak ktoś jest atrakcyjny, to już o wygląd martwić się nie musi, i skupia się na wnętrzu.
nie jest tak.
a ludzie sobie gadają, jakie to złe jest ocenianie po wyglądzie, bo takie słowa brzmią mądrze i głęboko i ma się wtedy +10 do miłości bliźniego.
ale co z tego, skoro te słowa nie pokrywają się z rzeczywistością?
i u ładnych i u nieatrakcyjnych działają aureole.
zaznaczam po raz kolejny, że moje spostrzeżenia dotyczą tylko i wyłącznie momentu pierwszego wrażenia. długodystansowe relacje międzyludzkie budowane są w oparciu o wnętrze, oczywiście- ale na samym początku, zanim zacznie się tak zażyłą relację budować, zawsze znajduje się pierwsze wrażenie- które, zdarza się, potrafi potem promieniować na dalsze postrzeganie tej osoby.
takie prawidłowości zaobserwowałam póki co w swoim otoczeniu, bliższym i dalszym. ale też nie jestem moim eks, więc monopolu na prawdę nie posiadam, mogę się w którymś miejscu mylić ;)
(mam nadzieję, że rozwiałam wątpliwości po poprzednim wpisie- ale jeśli ktoś miałby jakieś jeszcze, to pytania i dyskusje w komentarzach lub w prywatnych mile widziane.)